Od kiedy koalicja 13 grudnia przejęła stery państwa, określenie „republika bananowa” zaczęło mimowolnie pojawiać się na ustach wielu obserwatorów. Termin ten od dawna jest używany do opisania niestabilnego, skorumpowanego kraju, zależnego od interesów obcego mocarstwa lub międzynarodowego gracza. Czy słusznie zatem Polska zaczyna niebezpiecznie przypominać najbardziej pogardzane kraje na mapie świata?
Gdyby nie osłona medialna, na którą może liczyć Tusk, a także profil jego wyznawców, bardziej przypominających wyizolowanych ze świata hikikomori niż przytomnych obywateli, rozmowa na temat osuwania się Rzeczypospolitej w nadwiślańską republikę bananową zajmowałaby poważne miejsce w debacie publicznej. Jeśli prawdą jest informacja, która wyciekła do prasy za sprawą jednego z członków Platformy…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/687517-nadwislanska-republika-bananowa