Już w nocy przed demonstracją rolników, a akurat wracałem wtedy późno do Warszawy, wszystkie potencjalne ulice wjazdowe, nawet hen, daleko od miasta, były obstawione przez policję. Cel – zatrzymanie pojazdów rolniczych. Takiej mobilizacji nie widziano od lat. A precyzyjniej od Marszów Niepodległości, w latach 2012–2014 brutalnie atakowanych bezpośrednio i prowokacjami.
Potem wszystko poszło według ćwiczonego w tamtym okresie scenariusza. Prowokowanie zamieszek i atakowanie demonstrantów. Jeśli prowokacje się nie udawały, też atakowano. Do akcji weszli policjanci z bronią gładkolufową, niewidziani na tego typu wydarzeniach od 2015 r. Każda kolejna godzina przynosiła coraz bardziej przerażające detale: psikanie gazem w oczy spokojnych ludzi, napaść na człowieka, który po prostu trzymał biało-czerwoną…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/684632-szybko-poszlo-wladza-juz-paluje-koniec-miesiaca-miodowego