George Orwell wydaje się dziś wszechobecny, choć nie żyje od 74 lat. Jak mało który pisarz, własnym wizjonerstwem zapewnił sobie bardzo intensywne życie pozagrobowe. O ile przydaje mu to powodów do chwały, o tyle nam życie w orwellowskim świecie z każdym dniem dokucza coraz bardziej.
Trudno oprzeć się pokusie pytania, jak zareagowałby Orwell – pisarskie sumienie XX w. – gdyby mógł oglądać współczesny soft-totalitaryzm? Jesteśmy wszak inwigilowani i kontrolowani jak nigdy w dziejach świata. Co prawda nikt nie znika bez śladu w lochach bezpieki, ale owszem, lewicowe „cancelowanie” w polityce i kulturze oznacza „śmierć cywilną” dla wielu ludzi oskarżonych o myślozbrodnie. Nie musimy też czekać na wytyczne rządzącej partii, bo wystarczy otworzyć jakiekolwiek medium mainstreamu, aby utwierdzić się w przekonaniu, że wedle nowej doktryny w perspektywie gender 1+1 może równać się 4, jeśli tego wymaga dyskryminacja pozytywna pewnych cyfr.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/684627-jak-orwell-wyleczyl-sie-z-komunizmu-w-hiszpanii