Listy proskrypcyjne w starożytnym Rzymie to oficjalnie ogłaszane przez zwycięzców w wojnie domowej spisy ich przeciwników pozbawionych praw obywatelskich oraz majątku. Ich zabójstwo było premiowane, a ci, którzy pomagali w sporządzaniu list, byli nagradzani, często majątkami ofiar swoich donosów.
W Polsce dziś wracamy do tamtych praktyk. Czasy łagodniejsze, więc nikogo jak dotąd, ku żalowi gorliwych, się nie zabija, a nawet nie pozbawia majątku, ale usuwanie z pracy i w ogóle ze sfery publicznej praktykowane jest w całej rozciągłości. Taka „Wyborcza” w dużej mierze przekształcona została w biuletyn proskrypcyjny, który pogania obecne władze w szczytnej kampanii depisizacji, zżyma się na ich gnuśność i wyszukuje ukrytych sympatyków minionego reżimu, których należy zneutralizować. W tym zbożnym dziele znajduje licznych sojuszników w rodzaju TVN, RMF FM, Onetu, „Newsweeka”, Radia ZET, „Polityki”, ale wydaje się, że żaden nie potrafi równać się z organem Michnika.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/682234-proskrypcyjna-kultura-wykracza-poza-polskie-oplotki