Od roku dość systematycznie oglądam trzy najbardziej popularne polskie telenowele TVP: „M jak miłość”, „Barwy szczęścia” oraz „Na dobre i na złe”. Dlaczego? Cóż, przewidywalne fabuły z bohaterami, którzy nie niosą wielkich komplikacji, ale stają się dobrymi znajomymi, mnie uspokajają. Czyżbym się starzał? Zarazem będę się upierał, że w każdym z tych tasiemców trafiają się ciekawe kawałki, zaskakujące trafnością obserwacji, a czasem po prostu nie do przewidzenia. Dystans do tzw. ambitnej twórczości nagle się skraca.
Z tej trójcy najbardziej doceniam najstarszą produkcję, medyczną. „Na dobre i na złe” jest z nami od 1999 r. Pamiętam, jak zapoznawałem się z pierwszą ekipą szpitala w Leśnej Górze. W międzyczasie te obsady się wymieniały, a ja traciłem serial z oczu na wiele lat. Ale wróciłem.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/682218-czy-lesna-gora-istnieje-na-dobre-i-na-zle