Kiedy przyszli po media publiczne, milczałem – nie byłem tam dziennikarzem. Kiedy zamknęli Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego, milczałem, nie byłem posłem. Kiedy przyszli po prokuratorów, nie protestowałem, nie byłem prokuratorem. Kiedy przyszli po sędziów Trybunału Konstytucyjnego, milczałem, nie byłem sędzią. Kiedy przyszli po mnie, nie było już nikogo, kto mógłby zaprotestować.
Ta parafraza wiersza niemieckiego pastora luterańskiego Martina Niemöllera z 1946 r. w najkrótszy sposób pozwala podsumować to, co się dzieje w Polsce od 13 grudnia ub.r. i co się będzie działo. Jeśli na to wszystko, co się dzieje, spojrzymy z perspektywy czasu i celu, postawionego sobie przez obecnego premiera, łatwiej zrozumieć plan, którym się kieruje.
Dajcie mi po wyborach 400 dni i zrobię porządek żelazną miotłą. A potem niech stery przejmą ludzie o delikatniejszych zamiarach…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/680730-usmiechnieta-dyktatura-rumpelstiltskina