Sąd ujawnia setki dokumentów dotyczących afery pedofila Jeffreya Epsteina, który stręczył swoim klientom młode dziewczęta. Paradoksalnie to ujawnienie może być sposobem na zatuszowanie sprawy. Sprawienie, by domagająca się sprawiedliwości opinia publiczna całkowicie pogubiła się pośród tysięcy stron dokumentów i setek nazwisk.
Amerykańska i światowa opinia publiczna doczekała się. Nowojorska sędzia Loretta Preska na wniosek jednej z pokrzywdzonych w aferze Epsteina i jego rajfurki Ghislaine Maxwell, córki brytyjskiego potentata mediowego Roberta Maxwella, zaczęła ujawniać dokumenty w sprawie. Zaczyna to wyglądać jak wyładunek kolejnych pak z tysiącami stron różnych zeznań, raportów, spisów nazwisk. I tak publiczność poznała już blisko 200 z nich, za chwilę nikt nie będzie w stanie odróżnić dewiantów od perwertów, korzystających z usług oferowanych przez parę stręczycieli, od przypadkowych „przechodniów”.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/678127-akta-epsteina-moze-ta-operacja-nie-sluzy-odkryciu-prawdy