Donald Tusk zdobył ponad pół miliona głosów w Warszawie, bijąc tym samym wszelkie rekordy. Osiągnął to człowiek, który zostawił najważniejsze stanowisko w Polsce na rzecz intratnej synekury w Brukseli, zrobił więc coś, co było nie do pomyślenia w krajach Europy Zachodniej, do których podobno aspirujemy.
Premier Danii, którą również brano wówczas pod uwagę na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej, oświadczyła, że chętnie je zaakceptuje, naturalnie po zakończeniu kadencji w kraju. Tusk z dnia na dzień przerwał swoją, chociaż obiecywał, że tego nie zrobi. Można uznać, że nie ma obietnicy, której by nie złamał. Kiedy jeden z proplatformerskich dziennikarzy nie wytrzymał i zapytał, dlaczego nie zdymisjonował ministra Aleksandra Grada, co miał zrobić – wielokrotnie to podkreślał – jeśli ten nie znajdzie inwestora dla polskich stoczni, Tusk odpowiedział, że… się pomylił. – A co, panu się nigdy nie zdarzyło? – kontratakował.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/667806-dlaczego-polacy-glosuja-wbrew-swojemu-interesowi