Jako życiowy optymista (choć cywilizacyjny sceptyk) zakładam, że ludzkość nie osiągnęła jeszcze punktu krytycznego.
Wygląda na to, że ludzkość potrzebuje potężnego kryzysu. Potężnego, ale nie za silnego. Niestety, nie może też być za słaby. Powinien być taki w sam raz: by dostatecznie mocno nami potrząsnął, ale zarazem pozwolił dalej funkcjonować naszej cywilizacji.
Ryzyko egzystencjalne
Ostatnio przebywam w miejscu, gdzie uporczywie pada – stąd nastrój tego felietonu nie jest wakacyjny. Pamiętam też, że bez przerwy pracuje maszynka technoentuzjazmu: tworzenia innowacji bez ładu i składu. Maszynka ta nie zwraca uwagi na porę roku ani pogodę. Ani na kwestie moralne, ani na społeczne skutki ciągłego rozrywania tkanki kulturowej przez cyfrowe „osiągnięcia”.
O co zatem chodzi? O ryzyko egzystencjalne – tak badacze cywilizacji określają zagrożenia mogące z sobą przynieść likwidację ludzkiego gatunku.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/656575-od-a-do-zybertowicza-z-jaka-sila-uderzy