Kiedy piszę te słowa, trwające od ponad tygodnia zamieszki we Francji wydają się gasnąć. Nie znaczy to, że uspokoją się całkowicie.
Przypominające je rozruchy w 2005 r. ze zmienną intensywnością trwały blisko trzy tygodnie mimo wprowadzenia stanu wyjątkowego, czego nie chce zrobić prezydent Macron. Obecne wydarzenia przekroczyły już znacznie to, co działo się 18 lat temu zarówno pod względem skali zniszczeń, jak i środków zaangażowanych przez państwo. Wskazują na pierwsze elementy organizacji, której nie było widać w 2005 r. Przykładami są ciężkie pobicia wracających po służbie policjantów, którzy wcześniej zostali namierzeni i zidentyfikowani, czy atak na dom mera. Planowaniu sprzyjają media społecznościowe.
Wypadki te wyznaczają współczesną oś podziału politycznego świata…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/653912-bronislaw-wildstein-komu-bije-dzwon