Dla Harrisona Forda była to wyjątkowo trudna misja. Ale dał radę. I jako aktor, i jako 80-latek. Z przytupem pożegnał się z widowiskowym kinem. I słynnym bohaterem. A że film „Indiana Jones i artefakt przeznaczenia” do arcydzieł nie należy… Trudno. Fani Forda i Indiany na pewno go obejrzą.
Nie brak w najnowszym filmie o Jonesie nawiązań do poprzednich części. Widzowie zobaczą – w retrospekcji – odmłodzonego komputerowo bohatera i aktora, który z dystansem do swoich lat pokaże się też w wersji „stetryczałej”. Ale tylko na moment, bo potem duch, hart, fantazja i skuteczność Indiany powrócą. W zgodnych z charakterem serii, spektakularno-nieprawdopodobnych zdarzeniach i poczynaniach.
Pościg autorikszą? Proszę bardzo. Ucieczka na koniu w paradującym tłumie, a potem w tunelach metra… To też…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/652107-ostatnia-misja-indiany