Filmowy Beau panicznie się boi. Z jego neuroz spleciono film, który nakręca ponoć strach widowni. Joaquin Phoenix w rolę Beau wchodzi do końca. Niemal do zatracenia.
Joaquin Phoenix pozostaje wierny swojemu nazwisku. W często skrajnie różnych od siebie filmach potrafi dojść do granicy, niemal spalić siebie i swoich bohaterów, a potem powstać do następnego projektu, niczym feniks z popiołów.
W szponach lęku
W autorskiej wizji Ariego Astera – twórcy takich przedefiniowujących gatunek horrorów jak „Dziedzictwo. Hereditary” czy „Midsommar. W biały dzień” – zarówno bohater, jak i widzowie zostali ponoć poddani trudnym do ogarnięcia wstrząsom. Piszę „ponoć”, bo tych, którzy widzieli film, obowiązuje do premiery recenzyjne embargo.
Wśród lakonicznych dziennikarskich ocen pojawiają się m.in. takie opinie o filmie: „czasami przerażający, często zabawny i głęboko dziwny”, „najstraszniejsza komedia i zarazem najśmieszniejszy horror”. …
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/642783-czy-warto-sie-bac-swiaty-wykreowane-przez-wlasne-leki