W młodości grałem w tenisa. Najpierw używałem stareńkiej drewnianej rakiety, którą znalazłem w domu, potem rodzice kupili metalową krajowej produkcji. Żartowaliśmy: jest dobra w deszczu, ale w czasie burzy ściąga pioruny…
Grałem z kolegami z klasy na asfaltowym placyku nieopodal domu, z drewnianych ławek zrobiliśmy „siatkę”, organizowaliśmy turnieje. Każdy miał własną imprezę, np. Piotrek, któremu nadaliśmy pseudonim Kości, miał swój Kościeblon.
Jak koledzy nie mieli czasu, to całymi godzinami waliłem piłkami w ślepą ścianę pobliskiego budynku, a mieszkający tam, którego wkurzało dudnienie, rzucał we mnie z balkonu doniczkami.
W końcu rodzice posłali mnie na prawdziwe treningi w pewnym podłym klubie, którego nazwy nie ujawnię, bo mi wstyd, że miałem z nim jakiekolwiek związki. Ale trochę się tam nauczyłem, zanim, dzięki Bogu, mnie wyrzucili (dzięki temu dziś nie muszę się wstydzić).…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/636950-nowa-flaga-rosji-inne-zwyciestwo