D.T.: Halo? Czy ja rozmawiam z panem prezydentem?
R.T.: W jakim sensie?
D.T.: Warszawy. A w jakim? Sprawa jest. Podobno są tacy, którzy by cię widzieli w roli przewodniczącego.
R.T.: Przyszła koza do woza?
D.T.: Lepiej do woza niż do ciebie na cypel, kozobójco.
R.T.: Nie moja wina, że zdechły…
D.T.: Pewnie. Rozkopane miasto też nie.
R.T.: Inwestujemy.
D.T.: Nie rozśmieszaj mnie. Plażę na Białołęce zrobiłeś, to nikt nie przychodził.
R.T.: O, właśnie przez takie gadanie nikt cię nie lubi.
D.T.: Olaf, Ursula, Angela, Władimir…
R.T.: Jak ci tak dobrze było, po co wracałeś?
D.T.: Misja, synu. Międzynarodowa. Gdybyście nie dali, za przeproszeniem, Hołowni, tobym nie musiał. Budce miałem to zostawić, żeby pod progiem wylądował? Bo ty się nie kwapiłeś……
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/634080-zmiennicy-gdybysmy-na-kilka-miesiecy-troche-poudawali