Drodzy chobielinianie, zebrałem was we dworze, gdyż sytuacja robi się gorąca jak krymskie słońce i być może wkrótce będę musiał was opuścić.
Płakać nie ma co, gdyż czekają na mnie fundacje i stowarzyszenia, o których się nie śniło europejskim śledczym, ale chciałbym jak każdy dobry pan – czy to we dworze, czy w pałacach – zostawić po sobie wdzięczną pamięć ludu, nawet jeśli ciemnego, a czasem wręcz murzyńskiego. Jak wiecie, stworzyłem tu coś z niczego, z rozsypującego się dworu uczyniłem obiekt westchnień okolicznej ludności, z rudery powstał Chobielin-Dwór. A wraz z nią, jak głosiły od początku tabliczki: strefa zdekomunizowana, której np. w prowadzonym przeze mnie Ministerstwie Spraw Zagranicznych nie udało się stworzyć, gdyż tam komuniści byli.
Do tego właśnie dworu…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/632113-matrioszka-z-chobielina