Z tyłu za mną na pancerzu wieży staje dowódca. Ppor. Bajorek powie mi, jak dowodzić czołgiem. Czas na instruktaż. Wciskam się przez właz i siadam na jego fotelu. Nawet w miarę wygodnie, choć zajmuję w skórzanej kurtce sporo miejsca. Przed sobą mam ekran. Zintegrowano w nim termowizor drugiej generacji, z matrycą skanującą, określany jako TIM. Po lewej w gumowej osłonie wystaje okular peryskopu. Przykładam do niego oko.
Wokół cisza. Tylko silnik mruczy na jałowym biegu. Zaciskam podpinkę pod hełmofonem. Oburącz przekładam gogle z czoła na oczy. Przesuwam małą dźwignię przy lewej słuchawce do tyłu. Teraz mam już łączność z całą załogą. Jakość doskonała. Lepiej niż w smartfonie. – Naprzód! – słyszę komendę dowódcy. Stalowy kolos drgnął. Jedynka, dwójka, trójka – rozpędzamy się. Pięciobiegowa półautomatyczna…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/631924-jechalismy-leopardem-nadchodzi-czas-debiutu