Przed Bożym Narodzeniem zerknąłem na pewien popularny portal internetowy. I zobaczyłem tam hasło „Wege święta”, a pod nim przepisy: „Oldskulowo-niuskulowa szuba z boczniakiem”, „Aksamitny krem buraczkowy z karmelizowanymi jabłkami”, „Kotlety sojowe po grecku”.
Nie chcę nikogo zachęcać do jedzenia mięsa ani też nikogo nie zamierzam zniechęcać. Niech każdy je, co mu smakuje. Jednak czasem mam wrażenie, że walka z mięsożercami stała się oszalałą ideologią.
A przy okazji – wygodnym argumentem w walce z tradycją. No bo skoro Polacy od setek lat, by uczcić rocznicę Narodzenia Pańskiego, delektowali się potrawami mięsnymi, to niech teraz z tej samej okazji pomęczą się boczniakiem, buraczkiem i soją. Niech im – przynajmniej tym, dla których jedzenie mięsa to przyjemność – nareszcie święta kojarzą się z czymś niemiłym, z wyrzeczeniem, z niesmakiem. …
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/627685-krowi-holokaust-jak-nie-zabija-to-wydoja