Byłem we Wrocławiu na promocji swojej książki. Skończyło się kolacją z ludźmi, z których część coś znaczy we wrocławskim życiu publicznym od lat.
I dyskusją na temat serialu Netfliksa „Wielka woda”. Który opowiada o wielkiej powodzi, jaka zalała tenże Wrocław w 1997 r. Znajomi uznali historię za oddaną względnie wiernie. Zarazem te zdarzenia są wciąż dla nich ważne – po tylu latach.
Mój wrocławski przyjaciel Krzysztof Turkowski uważa, że dla tożsamości tamtej społeczności, tworzonej sztucznie w poniemieckim mieście od 1945 r., największe znaczenie miała Solidarność. Prawda, Wrocław bronił się przed jaruzelską normalizacją najmocniej. Kiedy tam pojechałem w 1983 r. za pielgrzymującym papieżem, miałem wrażenie wizyty wmieście okupowanym przez obce siły. Ale w finale „Wielkiej wody” pisze nam się, że powódź kilkanaście lat później też dołożyła do tej tożsamości cegiełkę.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/624816-wroclaw-tonie-o-wielkiej-wodzie