W Chersoniu nie ma prądu, gazu, a wodę – brudną niestety – czerpie się z rzeki. A jednak na ulicy panuje radość, ludzie się śmieją, do zdjęć podnoszą ręce w geście zwycięstwa, a nawet tańczą w kolejkach po jedzenie. – Nie ma niczego, to źle – mówią. – Ale nie ma już Rosjan, to jest dopiero szczęście.
Miasto wpadło w ręce Rosjan na początku wojny przy skrajnych postawach mieszkańców. Część władz i funkcjonariuszy zwyczajnie zdradziła, przekazała najeźdźcom pozycje wojskowe, utrudniła wysadzenie mostów na Dnieprze, co pozwoliło armii Putina zająć Chersoń. Ale były i akty bohaterstwa. Pod domem kultury na ulicy Naftovykiv grupa młodych ludzi, ok. 20-letnich, zaatakowała nadjeżdżające rosyjskie czołgi zrobionymi przez siebie koktajlami Mołotowa. Akcja się nie udała. Rosjanie otworzyli ogień i wszyscy chłopcy zginęli. To właśnie z takich powodów prezydent Zełenski nadał Chersoniowi tytuł „miasta-bohatera”, a lokalne śledztwo ustala szczegóły tej próby obrony przed okupantami.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/623730-wojenny-cherson-miasto-szczesliwe