Jako mieszkaniec Gdyni regularnie bywam na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych i (startującym tuż po nim) Międzynarodowym Festiwalu Filmowym „Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci”.
I co roku odnoszę wrażenie, że w tych samych kinowych salach mijają się dwie różne Polski, o zupełnie innej wrażliwości i skrajnie odmiennym światopoglądzie.
Tzw. nowoczesna, „europejska” publiczność FPFF reaguje żywiołowo na płynące ze sceny dowcipy na temat obecnej władzy i tradycyjnie pojmowanego patriotyzmu. Tenże patriotyzm jest z kolei drogowskazem i świętością dla konserwatywnych (w większości) widzów NNW. Z jednej strony słychać rechot z „zaściankowej” polskości i widać preparowanie filmowej fabuły pod hollywoodzkie trendy (vide: „The Silent Twins”). Z drugiej – dominuje przekaz tożsamościowy i okrzyki „Cześć i chwała bohaterom!”, wznoszone dla nielicznych żyjących świadków historii. Ale i na NNW zdarza się naginanie historii do koniunktury.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/617533-filmowcow-problem-z-tozsamoscia