Niedawno minęła 130. rocznica urodzin gen. Władysława Andersa. Jest on postacią po części mitologiczną. Rycerz na białym koniu, który przynosi wolność ojczyźnie niewolonej przez bolszewię.
Nierozerwalnie złączony z nieoficjalnym hymnem Polski, „Czerwonymi makami spod Monte Cassino”, przy których się nie tańczy. I zbiera po pysku, gdy lekceważy się ten wyraz patosu pamięci zbiorowej. Był nie tylko żołnierzem. Również przewidującym politykiem, świetnym organizatorem, który uratował 120 tys. Polaków, wyprowadzając ich z nieludzkiej ziemi, by idąc przez trzy kontynenty, wziąć udział w wyzwalaniu Europy z niemieckiej opresji.
Anders wiedział, że droga do wolnej Polski po zakończeniu wojny może wieść tylko przez dalszą walkę, ale nawet największy zryw polskiego ducha nie mógł przemóc splotu interesów wielkich mocarstw.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/611301-mala-polska-generala-andersa