Tusk nie chce, ba… nawet boi się tego, by kampania przed przyszłorocznymi wyborami toczyła się w cieniu wojny i wokół kwestii bezpieczeństwa. Próbuje zatem przekierować kampanię na inne tory.
Jeśli wolny świat będzie okazywać zmęczenie wojną, to może nastąpić katastrofa
– tę przestrogę sformułował nie tak dawno brytyjski premier Boris Johnson, wracając ze swojej kolejnej podróży do wojennego Kijowa. Ale opinią publiczną, a w szczególności demokratyczną opinią publiczną, rządzą inercyjne reguły, trudne czy zgoła niemożliwe do zmiany. Wojna, jeśli wybucha nagle w pobliżu i obfituje w „atrakcyjne medialnie” okrucieństwa, z natury rzeczy budzi falę uczuciowej empatii i solidarności. I to tym bardziej, im mocniej demokratyczne rządy i media okazują retoryczne poparcie dla tych, którzy zostali…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/605951-zwiazkowiec-i-chrzescijanin-glosa-do-radomskiej-mowy-tuska