„Czarny telefon” nie jest przełomowym horrorem. Nie zapowiada też żadnej nowej fali (teraz płynie nią Jordan Peele z ekipą gniewnych autorów horrorów z logo BLM) i nie wyważa gatunkowych drzwi. A jednak jest to kawał oldskulowego, rasowego horroru, bez ideolo-bullshitu i zbędnych ozdobników.
Trochę jest tutaj klimatu „To” Stephena Kinga. Liceum, przedmieścia i zło polujące na dzieci? Ba, zło przebrane za klauna z czarnymi balonami? Cóż, autorem opowiadania, na podstawie którego powstał film, jest syn mistrza horroru. Joe Hill przesiąkł więc odpowiednim klimatem książek ojca, ale przekuwa go na swój język. Jest tutaj znacznie brutalniej i mroczniej. Balon jest czarny, a nie czerwony. Ethan Hawke tworzy zupełnie upiorną postać psychopatycznego mordercy nastolatków. Nie widziałem go jeszcze w takim wydaniu. Jego starcie z 13-letnim Finnem, którego porywa i zamyka w dźwiękoszczelnej piwnicy, nie jest jednak tylko kolejnym wydaniem slasherowego kina dla fanów gatunku.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/604217-odebrac-ten-telefon-dinozaury-nie-maja-juz-pazura