Spłonęło „miasteczko wolności” postawione na skwerze przed Sejmem sześć lat temu przez aktywistów opozycji.
W istocie było to smrodowisko przypominające slumsy lub porzucone ogródki działkowe. Przyczyny pożaru są nieznane. Policja poinformowała jednocześnie, że zabezpieczyła 11 butli z gazem, które składowano w namiotach. Wszystko to nie dalej niż 100 m od gmachu parlamentu, tuż obok pomnika, przy którym wielu polityków zwołuje konferencje prasowe. W sumie groza, ale i cenna metafora tego, czym było i jest tzw. kodziarstwo w swojej najprawdziwszej istocie
Pożar skomentowała sędzia Trybunału Konstytucyjnego, wcześniej posłanka prof. Krystyna Pawłowicz:
Slums spod Sejmu był siedliskiem brudu, wulgarności, kłamstwa, obelg i przemocy wobec innych. Często bojówkarze z tego slumsu blokowali innym wyjście z Sejmu. Mnie kilka razy pomagała policja. Wulgarne karykatury i chamstwo.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/603318-uwaga-sygnalista-nadaje-nieoficjalny-przeglad-tygodnia