Nijakość, małość czy nawet zwykła ludzka przeciętność – do których w końcu trudno mieć pretensje, że występują – stają się problemami, gdy następują po wielkości. To w dużym skrócie największy problem papieża Franciszka, czyli argentyńskiego purpurata Bergoglia, który wstąpił na piotrowy tron krótko po Janie Pawle II.
Zauważyłem, że nie broni go już nikt. Sam, choć z wiarą i religijnością u mnie bywało w kratkę, mam taki odruch, by Kościoła raczej najpierw bronić, a potem się zastanawiać. Bo uważam, że jest podstawą, na której jako Polacy i ludzie stoimy, ale też dlatego, że od 30 lat jest głównym celem ataku rozmaitych stalinowskich pociotków, wypełniających łamy jedynej słusznej gazety. I dlatego też, że całe te od urodzenia pozbawione głębszej refleksji elitki medialno-artystyczne uwielbiają go kopać. Poza tym mam paru dobrych kumpli księży, a porządni ludzie wiedzą, że kumpli trzeba bronić, choćby skały grzmiały, czy jak to tam się mówi. …
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/597634-a-wszyscy-porownuja-jakby-stawial-znak-rownosci