Do dzieła wybitnego, a takim są „Spaleni słońcem” Nikity Michałkowa, warto wrócić w dowolnym momencie. Dziś jednak w trakcie przełomowej dla Rosji (i Ukrainy – naturalnie) wojny, refleksja nad tym filmem może być szczególnie inspirująca.
Tytuł rosyjskiej wersji polskiego tanga „Ta ostatnia niedziela”, która stanowi przewodni motyw filmu i dała mu tytuł, brzmieć powinien „Wykończeni słońcem”. Nie tylko byłoby to wierniejsze, ale i uzupełniało o dodatkowe, przerażające znaczenie, co obserwując, z jaką pieczołowitością konstruuje swoje dzieło Michałkow, nie wydaje się przypadkiem.
W centrum Moskwy, w apartamencie jednego z dwóch protagonistów filmu, Dmitrija Arsentiewa, byłego arystokraty i oficera NKWD, rozgrywa się wstęp i zakończenie filmu. Przez otwarte okno widać wieże Kremla. Prywatność jest złudzeniem. Wdziera się w nią i determinuje ją historia w swoich politycznych odsłonach. Nie ma od niej ucieczki. Kreml zawsze zaglądał będzie w okna Arsentiewa.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/597554-skowyt-rewolucjonisty-zniszczenie-ladu-moralnego