Moje ulubione drzewo – leszczyna, leszczyna… Jak ją za mocno przygiąć w lewo, to w prawo się odgina… A jak za mocno przygiąć w prawo, to w lewo bije z wprawą… A stara sosna szumi radosna: brawo, brawo!… Piękna piosenka.
Kurczę, czemu ja jej w kampanii nie wykorzystałam? Może ta najważniejsza ciągle przede mną? Z drugiej strony, jak zacznę w spocie o starej sośnie śpiewać, to mnie w tej roli obsadzą dożywotnio, a jaka ze mnie sosna, o wieku nie wspominając? Może i jestem trochę rozdartym drzewem, jak w wierszu poety, ale to jest naturalny efekt zderzenia ambicji z możliwościami. Bo co ja osiągnęłam? Radę miasta w Częstochowie? Wiceministra finansów pod hrabią Żąwincentem? Dlatego trochę się dziwię, że Donald z tą prośbą akurat do mnie wystartował. Wychodzę z Wiejskiej, ciemno prawie, nagle ktoś mnie pod latarnią – cap za ramię. „Cześć, Iza” – mówi, a mnie od razu loki dęba stanęły i myślę:
Oho, dobrze nie jest, skoro tak się czai……
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/596701-kobieta-drzewo-trzeba-grac-z-orkiestra-do-konca