Obejrzałem na HBO amerykańsko-kanadyjską „Szkołę czarownic. Dziedzictwo”, film sprzed dwóch lat. To dość konwencjonalny soft horror (albo po trosze fantasy). Stanowi kontynuację bardziej znanej „Szkoły czarownic” z 1996 r. Przy czym kontynuacja nie oznacza losów tych samych bohaterów, lecz podobny motyw podjęty raz jeszcze w zmienionych realiach.
To się dzieje w kinie dość często (podobnie jak jeszcze częściej tematem są szkoły czarów). W tym przypadku jednak przepaść tych 24 lat ma szczególne znaczenie. Opowiedzenie historii czterech szkolnych koleżanek, które uprawiają czarną magię nie w Hogwarcie, a w amerykańskim liceum, wtedy i teraz – to dwa różne światy, dwie epoki.
W 1996 r. temat podjął facet, Andrew Fleming. Robin Tunneybyła Sarah, nowicjuszką dającą się namówić trzem weterankom…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/595634-czarownice-walcza-o-poprawnosc