Można by go ostrożnie nazwać członkiem liberalnego establishmentu Moskwy. Przecież organizował w stolicy wielkie międzynarodowe wydarzenia kulturalne, pokazywał mi swoje zdjęcia z samym prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem czy innymi ważnymi politykami. Jednak wystarczyło 30 minut na proteście przeciwko inwazji na Ukrainę, by życiowe miejsce Jewgienija Vintur-Irverstaga usunęło mu się spod stóp. Wyjechał z Rosji, być może na zawsze.
W pełni zadowolony ze swoich życiowych osiągnięć, pewny siebie, zupełnie niefrasobliwy, przyjechał na warszawski dworzec autobusem, wcześniej z trudnościami przekraczając granicę polsko-białoruską. W jednej dużej walizie zmieścił swój dobytek. Nagłą życiową zmianą nie był przejęty – jako organizator koncertów z kontaktami w świecie artystycznym poradzi sobie w…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/594772-wyznanie-rosjanina-wszyscy-jestesmy-winni