W chłodną wiosenną noc, przerywaną wystrzałami artylerii, do maleńkiej miejscowości pod Czernihowem zajeżdża autobus. Ze środka wysypuje się grupa trzydziestu osób, rodziny z dziećmi, wszyscy niosą tobołki zabrane pod ostrzałem ze swoich domów. Nareszcie wydostali się z terenów okupowanych przez Rosjan.
Siergiej szerokim gestem łyżki zajada zupę.
Ale nie strzelają tutaj, nie? Nie strzelają? Dzięki Bogu, dzięki Bogu
– mówi.
Żona i dzieci już bezpiecznie siedzą przy obiedzie przygotowanym przez nocną zmianę miejscowych kobiet. Światła są pogaszone, bo trwa godzina policyjna, a jesteśmy na linii frontu i chcemy być niewidoczni dla wroga. W szkolnej stołówce słychać tylko uspokajające głosy kobiet: „Jedz, jedz”, „Już dobrze”, „Już jesteśmy bezpieczni”, choć niektórzy wzdrygają się na odgłosy artyleryjskiego ostrzału.
To wasi, to wasi strzelają do okupanta …
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/592694-rozbierali-mezczyzn-by-znalezc-faszystowskie-tatuaze