Już 100 dni Ukraina bohatersko, wytrwale, ofiarnie walczy z Imperium Zła. Imperium zakłamanym, bezwstydnym, cynicznym, okrutnym. Walczy o wszystko. Rosja chce zniszczyć ukraińskość rozumianą jako osobna narodowość i państwowość. Uważa, że to „anty-Rosja”, czyli w istocie propozycja innej, zachodniej, demokratycznej, humanistycznej drogi rozwoju dla całego świata wschodniego chrześcijaństwa. Dla Moskwy to nie do zaakceptowania. Upodlenie i beznadzieja, których doświadczają zwykli obywatele Rosji od wielu stuleci, mają być rzeczywistością bezalternatywną.
Po tych 100 dniach możemy być dumni z Polaków, którzy ruszyli z pomocą, ale także z państwa polskiego, które pospieszyło ze wsparciem każdego rodzaju: materialnym, militarnym, dyplomatycznym, symbolicznym. Polska zrobiła 200 proc. tego, czego można było od niej wymagać. Zrobiła, bo leży to w jej najlepiej pojętym interesie. I nie mam wątpliwości, że było to możliwe tylko dlatego, że u władzy znajduje się obóz Zjednoczonej Prawicy. Gdyby rządził Tusk, zwyczajnie bałby się przełamać opory i wysłać ciężką broń. Nie naciskałby z taką mocą na sankcje, obawiając się kosztów i niezadowolenia społeczeństwa. Szedłby pół kroku za Niemcami, które idą tak, jak widzimy. Jak zawsze wybrałby kunktatorstwo i konformizm, a nie odwagę, solidarność, perspektywę historyczną.
Po zakończeniu polsko-ukraińskich konsultacji międzyrządowych Jarosław Kaczyński wypowiedział zdanie, które w natłoku informacji przeszło bez większego echa, a nie powinno. Prezes PiS nakreślił stawkę, która wiąże się z toczącą się wojną. Jest to stawka geopolityczna najwyższego rzędu:
„Dochodziliśmy [w trakcie rozmów] do takiego głębokiego przeświadczenia, że potrzebna jest współpraca, która ma budować ten związek między naszymi narodami. Związek, który ma mieć naprawdę potężne podstawy. Historia była różna, była często naprawdę bardzo trudna, ale dzisiaj jest pełna szansa na to, żeby stworzyć coś zupełnie nowego, nową jakość nie tylko w relacjach między naszymi państwami, ale być może także w relacjach europejskich, i co za tym idzie, także w europejskiej geopolityce”.
To pytanie, które towarzyszy nam niemal od samego początku wojny: czy otwiera ona szansę na nowe rozdanie w europejskiej układance? Czy Europa środkowo-wschodnia może zbudować sojusze, które pozwolą odeprzeć zagrożenia płynące tak ze wschodu, jak i z zachodu? Droga do tego bardzo daleka, pułapek dziesiątki, podpalaczy wzajemnych relacji setki (także u nas w kraju), ale próbować trzeba.
Przyszłe pokolenia będą dumne z tego, co Polska zrobiła dla Ukrainy w czasie tak wielkiej próby. Ale wojna może potrwać jeszcze bardzo długo. Być może najtrudniejsze wyzwania przed nami.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/twoje-finanse/601308-gdyby-rzadzil-tusk-polska-nie-wyslalaby-ukr-ciezkiej-broni