Firmy potrzebują pieniędzy, żeby się rozwijać. Najczęściej wybierają kredyt w banku, ale gdy mają w planie innowacyjne i ambitne pomysły, mogą poszukać funduszy na rynku kapitałowym
Firma szuka inwestowania zewnętrznego przede wszystkim w banku. To on jest pierwszym miejscem, do którego trafia przedsiębiorca, ubiegając się o pieniądze na rozwój i inwestycje. Kredyt dla firm jest obecnie nisko oprocentowany. Według danych NBP kredyt odnawialny i w rachunku bieżącym dla przedsiębiorstw był oprocentowany na koniec zeszłego roku na 3,3 proc. To dużo mniej niż w grudniu 2013 r., kiedy odsetki sięgały 4,7 proc. Dla wszystkich kredytów (od poniżej roku do ponad pięciu lat) wraz z bieżącymi średnie oprocentowanie wynosiło 3,7 proc., a cztery lata wcześniej aż 4,7 proc. Oprocentowanie spada, a kredyty są łatwiej dostępne niż jeszcze kilka lat temu.
Kredyt w pierwszej kolejności
Pod tym względem sytuacja staje się coraz lepsza, co dobrze widać w danych statystycznych: według tzw. szybkiego monitoringu NBP w IV kwartale 2017 r. wzrósł odsetek przedsiębiorstw ubiegających się o kredyt i równocześnie – co bardzo istotne – na wysokim poziomie utrzymuje się obsługa zadłużenia przez przedsiębiorstwa. Jednym słowem, banki udzielają kredytów z umiarem.
Żeby otrzymać kredyt, trzeba przejść przez określone procedury. Banki nie dają pieniędzy lekką ręką. Instytucje finansowe muszą dbać o bezpieczeństwo powierzonych im środków, więc nie każdy przedsiębiorca i nie na każdy, nawet teoretycznie najlepszy pomysł, otrzyma od nich finansowanie.
Jeszcze przed złożeniem wniosku kredytowego warto sprawdzić, czy jest się o co starać. W wielu bankach działają departamenty wspierające biznes, których specjaliści wyjaśnią, jakie firma musi spełnić warunki, by otrzymać pieniądze. Banki mają do zaoferowania kredyty różnego typu, o różnym przeznaczeniu i różnym okresie kredytowania, są więc w stanie dostosować je do potrzeb przedsiębiorcy.
Przed udzieleniem kredytu banki ocenią wiarygodność firmy: prześwietlą dane finansowe (m.in. poziom zadłużenia, płynność finansową, rentowność), zbadają historię współpracy z bankiem, a także przeanalizują ryzyko związane z sektorem, w którym przedsiębiorca działa. Na kolejnym etapie firma zostanie poproszona o przedstawienie biznesplanu, czasami w formie osobnego dokumentu, czasami na formularzu banku. Ocena ryzyka to następny krok do otrzymania kredytu – bank sprawdza, jakie jest jego zabezpieczenie i jaka możliwość spłaty zobowiązań, a także jaki będzie udział własny przedsiębiorcy.Proces analizy wniosku kredytowego wspiera coraz mocniej nowoczesna technologia, dzięki której ocena ryzyka – w przypadku małych firm żmudna i kosztowna – jest szybsza i prostsza. Ostatni etap to negocjacje kosztów kredytu i formy jego spłaty.
Autorzy publikacji PARP „Finansowanie przedsięwzięć innowacyjnych w MSP” zwracają uwagę na kilka elementów, od których może zależeć sukces wniosku kredytowego. Poważnym niedociągnięciem jest np. utożsamianie biznesplanu jedynie z analizą finansową projektu, podczas gdy należy zwrócić uwagę na rynkowy kontekst, na wdrożenie i na uwiarygodnienia opłacalności przedsięwzięcia w stosunkowo krótkim czasie. Najważniejszym elementem oceny zdolności kredytowej przez banki jest analiza danych historycznych; wskaźniki finansowe powinny spełniać wysokie standardy na długo przed aplikowaniem o kredyt.
Gwarancje mogą pomóc
Jeżeli przedsiębiorstwo potrzebuje zewnętrznych funduszy, ale nie posiada odpowiednio długiej historii kredytowej, może skorzystać ze wsparcia funduszy pożyczkowych. Nie finansują one z reguły przedsięwzięć o dużej skali i trudno porównać je z kredytami bankowymi, ale dla firmy startującej na rynku albo próbującej zrealizować jakiś innowacyjny pomysł takie finansowanie może się okazać wystarczające.
Inny charakter mają fundusze poręczeń kredytowych, które wspierają firmy mające problem z zabezpieczeniem kredytu. Nie udzielają finansowania, ale ułatwiają do niego dostęp. Przedsiębiorstwa, które ubiegają się o poręczenie, dysponują odpowiednią zdolnością kredytową (nie są to firmy w złej kondycji finansowej), brakuje im natomiast zabezpieczeń pozyskanych środków. Fundusze biorą po prostu część odpowiedzialności za spłatę zobowiązań na swoje barki.
Dla banków jest to rozwiązanie bardzo korzystne, ponieważ dzięki niemu ograniczają ryzyko do minimum. Według raportu „Niebezpieczny Status Quo. Dlaczego małe firmy nie rosną?”, przygotowanego przez Warsaw Enterprise Institute, pod patronatem PARP i ARP, banki najchętniej kredytują te projekty, w których stopień niepewności jest bliski zeru. WEI zwraca uwagę na to, że banki bardzo sobie chwalą gwarancje de minimis (gwarantem jest Bank Gospodarstwa Krajowego), które obejmują zarówno transakcje krajowe, jak i zagraniczne. – Pomoc de minimis zdecydowanie zwiększyła zakres udzielania kredytów dla małych i średnich firm – twierdzi WEI.
Świadczą o tym badania, które ostatnio zaprezentował BGK: dzięki de minimis w gospodarce pojawiło się 20,2 mld zł dodatkowego kredytu, a także 130,5 tys. miejsc pracy (60,6 tys. nowych i 69,9 tys. utrzymanych). Co ciekawe, gwarancje de minimis nie tylko pozwoliły na zwiększenie obrotów (53 proc. badanych firm), lecz także na dokonanie inwestycji, na które kredyt nie był skierowany (51 proc.), oraz na podjęcie działań o charakterze innowacyjnym (32 proc.).
Ryzykowna pasywność
Chociaż kredyty są dość prostą i szybką formą pozyskania finansowania, nie każda firma chce o nie aplikować. Przyczyn takiego stanu rzeczy może być wiele, warto jednak zwrócić uwagę na jedną z nich. Ekonomiści nazywają to zjawisko (opisane w publikacji NBP „Dlaczego polskie przedsiębiorstwa nie korzystają z kredytu? Zjawisko zniechęconego kredyto(nie)biorcy”) „pasywnością kredytową”. Polega ono na niepodejmowaniu prób ubiegania się o kredyt przez firmy, które posiadają korzystne perspektywy i są w dobrej sytuacji ekonomicznej, a potrzebują kredytu, by dalej się rozwijać. Problem dotyczy częściej małych i średnich firm niż dużych.
Poza firmami kredytowo pasywnymi istnieje jeszcze grono przedsiębiorstw permanentnie funkcjonujących bez kredytów, nie tyle do nich zniechęconych, ile z zasady unikających finansowania zewnętrznego. Według NBP firm niekorzystających z kredytów jest w Polsce ok. 40 proc. „Prowadzi to do sytuacji, w której realizacja planów rozwojowych warunkowana jest dostępnością własnych zasobów kapitałowych, co może w istotny sposób ograniczać możliwości rozwojowe całej gospodarki” – twierdzą eksperci NBP
Nie tylko banki
Ograniczanie finansowania kredytowego nie jest jednak wyłącznie polską specyfiką. Według badań prof. Wolfganga Besslera w ciągu ostatnich trzech dekad wzrósł udział przedsiębiorstw funkcjonujących bez wsparcia banków. Przyczyną tego zjawiska jest m.in. rozwój rynków kapitałowych i wzrost liczby spółek wprowadzanych na giełdy.
Trafia tam wiele firm innowacyjnych, wytwarzających produkty o wysokim stopniu zaawansowania technologicznego i o wyższym poziomie ryzyka. Są to naturalni klienci innych niż bankowe form finansowania: giełd, funduszy private equity/venture capital, aniołów biznesu.
Według Michała Szudejko ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie firmy innowacyjne mogą w przyszłości osiągać bardzo wysokie wyniki finansowe, jednak zanim to nastąpi, rezultaty ich działalności mogą się cechować dużą zmiennością, co z perspektywy inwestorów stanowi czynnik ryzyka. Dla banków jest ono zbyt duże, natomiast dla rynków kapitałowych – do zaakceptowania.
Giełda w dalszej perspektywie
Firma może się wybrać po kapitał na giełdę, ale nie jest to rynek dla każdego. Najlepiej trafić na giełdową koniunkturę, dzięki której można liczyć na to, że uda się pozyskać takie środki, jakie się zaplanowało. Do giełdy będzie pasowała firma, która zajmuje stabilną pozycję na rynku, zarabia, posiada strategię rozwoju gwarantującą wzrost zysków, a także odpowiednią strukturę organizacyjną, pozwalającą ją zrealizować. Ważne są także historia i doświadczenie, i to nabyte w różnych okresach – zarówno koniunktury, jak i dekoniunktury – dzięki którym można ocenić, jak firma poradzi sobie w każdych okolicznościach. Po spełnieniu tych warunków firma będzie mogła liczyć na to, że zrealizuje oczekiwania inwestorów, czyli osób kupujących jej akcje. Oczywiście nigdy nie ma całkowitej pewności, że tak się rzeczywiście stanie, ale szanse na sukces zdecydowanie wzrosną.
Droga na giełdę jest dosyć trudna i skomplikowana, ma jednak swoje zalety. Warto również pamiętać, że warszawski parkiet oferuje dwa rynki akcyjne: alternatywny New- Connect i rynek główny. Wejście na pierwszy (przeznaczony dla mniejszych firm) jest łatwiejsze, na drugi – dłuższe, bardziej kosztowne, obarczone większymi obowiązkami informacyjnymi niż w pierwszym przypadku.
Ryzykownie, ale nie dla wszystkich
Coraz bardziej liczącym się segmentem rynku kapitałowego stają się fundusze wysokiego ryzyka venture capital. Są one częścią rynku private equity, a różnica między nimi polega z grubsza na tym, że o ile pierwsze inwestują w spółki we wczesnej fazie rozwoju, na początku kariery, innowacyjne, a nawet pracujące nad produktami znajdującymi się w fazie badań, o tyle drugie, PE – finansują firmy już rozwinięte.
Fundusze PE/VC ponoszą wysokie ryzyko, ale w zamian spodziewają się bardzo dużych zysków w przyszłości.Fundusze PE/VC odgrywają coraz większą rolę w finansowaniu firm, chociaż w Polsce jeszcze nie tak dużą jak w Wielkiej Brytanii czy w Niemczech. Według „Central and Eastern Europe Private Equity Statistics 2016” wartość ich inwestycji w Polsce wyniosła w 2015 r. 430 mln euro, w 2014 – 258 mln euro, w 2015 – 818 mln euro, a w 2016 – 725 mln euro. Polskie Stowarzyszenie Inwestorów Kapitałowych wyliczyło, że inwestycje PE/VC w naszym kraju w 2017 r. przekroczyły 2,2 mld euro.
W naszym regionie Europy jesteśmy liderem (udział inwestycji PE/VC w polskim PKB wynosił w 2016 r. 0,172 proc., podczas gdy w centralnej i środkowej Europie – 0,120 proc.), jednak do reszty kontynentu mamy jeszcze spory dystans: średnia europejska to 0,329 proc., brytyjska – 0,354 proc., a niemiecka – 0,211 proc.
Firma doradcza KPMG w raporcie „Rynek private equity w Polsce 2016. Trendy i szanse rozwoju” szacuje, że spółki portfelowe wchodzące w skład PE zatrudniają ponad 100 tys. osób i osiągają roczne przychody na poziomie 45 mld zł. Ichpreferowane obszary inwestycyjne to telekomunikacja, informatyka, biotechnologia, Internet. Fundusze PE wybierają również produkcję przemysłową i sektor medyczny, które rzadziej można spotkać w portfelu venture capital.
Jakie są zalety korzystania z tych funduszy? Dają możliwość rozwoju innowacyjnych projektów, prowadzenia badań, zwiększają przedsiębiorczość i przyspieszają postęp technologiczny. Warunkiem skorzystania z nich jest bardzo dobry pomysł, dający szanse na wysokie zyski w przyszłości.
Liczy się zespół
Wiele wspólnego z PE/VC mają aniołowie biznesu, jednak są pomiędzy nimi również różnice: pierwsi działają publicznie, drudzy – raczej ukrywają swoją tożsamość. To osoby indywidualne, inwestujące własny kapitał w przedsięwzięcie, z którym często czują się osobiście związane. Środki desygnowane przez aniołów biznesu są zwykle mniejsze niż w przypadku PE/VC. Obie formy inwestowania łączy jedna zasadnicza cecha: wybierają z reguły te przedsięwzięcia, które są nowe, dobrze rokują na przyszłość i raczej nie mogą liczyć na pieniądze z banku, gdyż ryzyko porażki jest zbyt duże.
Według „Diagnozy rynku kapitału wysokiego ryzyka w Polsce do 2016 r.” aniołowie biznesu stanowią najmniej „widoczny” segment rynku prywatnego. Autorzy raportu twierdzą, że w Polsce w 2015 r. w ramach pięciu istniejących sieci aniołów biznesu zarejestrowanych było ok. 411 inwestorów, z tym że ich liczba prawdopodobnie jest większa i sięga ok. 800. Skala inwestycji podejmowana przez tę grupę nie jest wysoka, stąd wniosek, że dotyczą one przede wszystkim finansowania wczesnych faz rozwoju przedsiębiorstw.
Na jakie cechy firmy i na jaką specyfikę pomysłu zwracają uwagę inwestorzy wspierający przedsiębiorstwa znajdujące się na początkowym etapie, niezależnie od tego, czy są to fundusze PE/VC, czy aniołowie biznesu?
Eksperci, którzy od wielu lat działają na rynku inwestycyjnym, twierdzą, że pomysł musi być rzeczywiście nowy, i raczej nie powinien polegać na ulepszeniu tego, co już działa, bo najczęściej koszty poprawienia dobrze funkcjonujących rozwiązań są dla firm zbyt wysokie. Zwracają uwagę na jakość zespołu tworzącego firmę i realizującego jej cele. Tomasz Poniński, prezes Fundacji Innowacyjna Polska, mówił „Gazecie Bankowej”, że nawet jeżeli jeden projekt nie wyjdzie, to i tak z dobrym zespołem uda się zrobić coś innego.
Łukasz Chłociński
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/twoje-finanse/385429-kapital-dla-firmy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.