Amerykańska Rezerwa Federalna i Europejski Bank Centralny są obecnie ważnymi aktorami na rynku finansowym. Publiczne wystąpienia szefowej Fed Janet Yellen oraz kierującego EBC Mario Draghiego przyciągają uwagę, a zapowiadane przez nich działania mogą mieć znaczny wpływ na rynki finansowe na całym świecie. Nie bez przesady można stwierdzić, że również na większość gospodarek, w tym gospodarkę Polski
Bank centralny to instytucja, której jednym z najważniejszych zadań jest emisja legalnego środka płatniczego na terenie danego kraju. Bank centralny prowadzi politykę pieniężną, ustalając poziom stóp procentowych (czyli koszt pieniądza), wpływając pośrednio na wielkość kredytów i depozytów i na rynki kapitałowe, a przez to na realną gospodarkę. Bank centralny jest więc, obok rządu, jedną z najważniejszych instytucji tworzących politykę gospodarczą danego kraju. Jednak banki centralne głównych gospodarek rozwiniętych (Stanów Zjednoczonych, strefy euro, Japonii i Wielkiej Brytanii) mają wpływ na ceny aktywów i kursy walutowe również w innych krajach, oddalonych czasami o tysiące kilometrów.
Niestandardowe narzędzia stały się standardem
Cofnijmy się kilka lat. W połowie lat 2000. pojawiły się pierwsze sygnały wskazujące na możliwość pogorszenia sytuacji finansowej amerykańskich banków zaangażowanych pośrednio na słabnącym powoli amerykańskim rynku nieruchomości. Jednak gdy cios nadszedł w 2008 r., był znacznie silniejszy, niż oczekiwano – duże amerykańskie banki stanęły na krawędzi bankructwa lub nawet, jak w przypadku Lehman Brothers, były zmuszone bankructwo ogłosić. Pociągnęło to za sobą spadek cen akcji i innych aktywów finansowych, radykalne pogorszenie nastrojów konsumentów i przedsiębiorstw, załamanie zaufania do banków i partnerów gospodarczych, silne obniżenie obrotów w handlu światowym, inwestycji, a w niektórych krajach – nawet konsumpcji. Pojawiło się ryzyko deflacji, która mogłaby się przyczynić do wydłużenia i pogłębienia recesji. Wielu ekonomistów na świecie zaczęło się obawiać powtórzenia Wielkiego Kryzysu z lat 1929–1933.
W konsekwencji banki centralne zaczęły używać niekonwencjonalnych narzędzi polityki pieniężnej. W głównych gospodarkach rozwiniętych stopy procentowe zostały obniżone niemal do zera, przez co dalsze łagodzenie polityki pieniężnej tą drogą było bardzo utrudnione. W związku z tym niektóre główne banki centralne – amerykańska Rezerwa Federalna i Bank Anglii – w ramach tzw. luzowania ilościowego rozpoczęły skupowanie – w zamian za wyemitowany przez nie pieniądz – głównie obligacji skarbowych. W kolejnych latach programy skupu aktywów rozpoczęły inne banki centralne gospodarek rozwiniętych – Bank Japonii i Europejski Bank Centralny, a nawet Bank Szwecji (Riksbank).
Jak działa luzowanie ilościowe? Najprościej – skupując obligacje skarbowe, bank centralny przyczynia się do wzrostu ich cen oraz obniżenia ich rentowności (oprocentowania). Ponadto „zwalnia” on miejsce na rynku dla innych aktywów, na przykład obligacji korporacyjnych o niższym ratingu, akcji czy – co istotne dla rynków wschodzących, w tym Polski – ich obligacji skarbowych. W konsekwencji rosną ceny również tych aktywów, co w przypadku obligacji oznacza spadek ich rentowności. Tym samym dzięki luzowaniu ilościowemu koszty obsługi długu stały się niższe, również w Polsce. Luzowanie ilościowe sprzyjając napływowi kapitału do gospodarek wschodzących, oddziałuje również w kierunku umocnienia ich walut, w tym złotego. Efekt ten dotyczy także innych małych otwartych gospodarek. Jednocześnie niższe stopy procentowe w gospodarce, której bank centralny stosuje luzowanie ilościowe, sprzyjają osłabieniu jej waluty, a tym samym wzrostowi konkurencyjności i wyższej inflacji.
Luzowanie ilościowe oddziaływało zatem w kierunku słabszego kursu walut głównych krajów rozwiniętych, a silniejszego kursu małych otwartych gospodarek, a tym samym utraty konkurencyjności cenowej oraz deflacji w tych ostatnich. W reakcji na to banki centralne małych otwartych gospodarek próbowały przeciwdziałać nadmiernemu umocnieniu się kursu. Najpierw w 2011 r. Bank Szwajcarii (SNB) korzystając z wcześniejszych doświadczeń z lat 70., zobowiązał się do interweniowania na rynku walutowym w celu niedopuszczenia do wzmocnienia się kursu poniżej 1,20 EUR/CHF. Decyzja ta, jak i późniejsze wycofanie się z niej w 2015 r., miała znaczenie nie tylko dla Szwajcarii, lecz również, w pewnym stopniu, dla podmiotów zadłużonych we franku szwajcarskim w innych krajach, w tym w Polsce. W 2013 r. w ślady SNB poszedł Bank Czech (CNB), który również zobowiązał się do niedopuszczania do umocnienia się korony poniżej pewnego poziomu w relacji do euro. Zobowiązanie to zniesiono dopiero w 2017 r. Do interweniowania na rynku walutowym zobowiązał się również Riksbank.
Inną reakcją banków centralnych na luzowanie ilościowe było obniżenie niektórych z ich stóp procentowych poniżej zera, co mogło m.in. zniechęcać inwestorów do lokowania środków w danym kraju i tym samym oddziaływać w kierunku osłabienia kursu walutowego. Na taki krok zdecydowały się Bank Danii (DNB) i Riksbank (dwukrotnie), a także SNB. W ostatnim przypadku pomogło to z kolei w zmniejszeniu wysokości rat kredytów frankowych, zwłaszcza w Polsce, gdzie ich oprocentowanie zmieniało się w czasie, w zależności od stóp procentowych w Szwajcarii. Również EBC i Bank Japonii w ramach niestandardowych narzędzi obniżyły niektóre ze swoich stóp procentowych poniżej zera. Na taki krok zdecydował się również jeden z banków regionu Europy Środkowo—Wschodniej, Bank Węgier (MNB).
Choć w ostatnim okresie banki centralne zaczęły się stopniowo wycofywać z niestandardowych działań, to takie narzędzia wciąż są w grze.
Niekonwencjonalne działania banków centralnych mogą wspierać wzrost cen akcji i obligacji na świecie
Jak już wspomnieliśmy, wynikiem stosowania przez banki centralne nietypowych narzędzi polityki pieniężnej jest zwiększenie ilości pieniądza na świecie. Ale nie tylko to. Skupując obligacje skarbowe i korporacyjne, banki centralne przyczyniły się do spadku rentowności tych papierów. Ponadto w związku z tymi działaniami kapitał prywatny kierował się m.in. na rynek akcji. Obecnie trwa druga najdłuższa hossa giełdowa w powojennej historii, a indeksy zmienności akcji są na historycznie niskich poziomach. Wpływ niestandardowej działalności banków centralnych na rynek akcji świetnie widać na rynku japońskim. Tamtejszy bank centralny od końca 2012 r. kupuje krajowe akcje oraz jednostki funduszy ETF, które z kolei kupują papiery firm z Kraju Kwitnącej Wiśni. I od końca 2012 r. trwa hossa na japońskim rynku akcji. Wartość indeksu giełdowego Nikkei rośnie w podobnym tempie jak bilans Banku Japonii. Podobnie w Europie, gdzie ceny obligacji europejskich silnie wzrosły. Od 27 grudnia 2010 r. ceny obligacji korporacyjnych w Europie wzrosły o 34 proc. Ten wzrost również idzie wyraźnie w parze z niestandardowymi akcjami EBC na rynku pieniężnym.
Choć rola Banku Chin jest wciąż nieznaczna, to rośnie
W ostatniej dekadzie wzrosła rola gospodarcza Chin. Państwo Środka stało się drugą, po USA, największą gospodarką globu i jedną z najważniejszych (obok europejskiej). To naturalne, że równocześnie rośnie rola tamtejszego banku centralnego: Ludowego Banku Chin (PBoC).
Wyrazem uznania dla rozwoju Chin oraz dowodem wzrostu znaczenia tamtejszego rynku i waluty jest przyjęcie juana do grona głównych walut rezerwowych świata, które nastąpiło w październiku 2016 r. To sprawia, że coraz częściej uczestnicy rynku finansowego zwracają uwagę nie tylko na poczynania władz Fed czy EBC, lecz także PBoC.
Gdy Wall Street ma katar, inne giełdy chorują
Oczywiście, polityka najpotężniejszych banków centralnych – czyli Fed i EBC – ma wpływ na to, co dzieje się na rynkach wschodzących, czyli także w Polsce. Gdy Wall Street ma katar, inne giełdy chorują – to nadal aktualne stwierdzenie, dotyczące nie tylko rynku akcji, lecz również obligacji, a także sfery realnej gospodarki.
Jednak wpływ luźnej polityki pieniężnej światowych banków centralnych na polską giełdę nie jest tak duży. Główny indeks warszawskiego parkietu, czyli WIG, wciąż nie przebił się przez historyczne maksima z 2007 r., podczas gdy niemal wszystkie indeksy największych giełd oraz parkietów z regionu Europy Środkowo-Wschodniej już dawno to uczyniły. Pojawia się pytanie, czy nie ma ryzyka odwrócenia tej sytuacji i spadku cen aktywów na rynkach światowych, ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami.
Choć banki centralne głównych gospodarek – poprzez stosowanie narzędzi niestandardowych – najprawdopodobniej uratowały gospodarkę światową przed kolejnym wielkim kryzysem, to jednocześnie mogły w pewnym stopniu przyczynić się do wzrostu cen obligacji i akcji na świecie. W ostatnich latach główne banki centralne zmniejszały skalę niestandardowych działań. Pierwszy zamiar zmniejszenia skali niestandardowych działań ogłosił Fed, już w I połowie 2013 r. W reakcji na te zapowiedzi ceny obligacji i, w mniejszym stopniu, akcji spadły. Osłabiły się również waluty wielu krajów wschodzących, w tym złoty.
Decyzje, a nawet zapowiadające je oświadczenia przedstawicieli banków centralnych, mogą mieć (i często mają) znaczący wpływ nie tylko na kursy walut, lecz również na wycenę akcji czy obligacji. To dlatego media finansowe z całego świata dokładnie analizują każdą wypowiedź szefowej Fed Janet Yellen. To dlatego wszystkie szanujące się ekonomiczne kanały informacyjne przeprowadzają relacje na żywo z wystąpień Mario Draghiego, szefa EBC. To dlatego – także na polskich portalach ekonomicznych – prześwietlane jest każde zdanie tych bankierów centralnych.
Paweł Sowiński
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/twoje-finanse/376599-gospodarka-slucha-bankow-centralnych
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.