Jest taki stary dowcip: „Sekretarz generalny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Leonid Breżniew i prezydent USA Ronald Reagan postanowili zakończyć zimną wojnę i na znak przyjaźni wymienili się sekretarkami. Po miesiącu radziecka sekretarka w Białym Domu pisze w zaszyfrowanej depeszy do Moskwy: Towarzyszu Breżniew! Kazali mi zapuścić włosy, malować paznokcie, wydepilować nogi i nosić takie krótkie spódnice, że mi pepesza i jaja wystają…”
Co się zmieniło od tego czasu? Właściwie nic, poza nazwą ZSRR oraz gospodarzami Kremla i Białego Domu. Ze trzy lata temu, akurat wtedy, gdy przejściowy prezydent Dmitrij Miedwiediew zajadał się z kumplem Barackiem Obamą hamburgerami w jednym amerykańskich barów, służby FBI zgarnęły dziesięcioro rosyjskich szpiegów. Ot, taki gest przyjaźni i dowód bezgranicznego zaufania, jakich wiele w stosunkach bilateralnych USA i Rosji… Jak na komilitonów po kolejnym zapoczątkowaniu „nowego rozdziału” w relacjach Białego Domu i Kremla przystało, Barack i Dima udawali, że nic się nie stało. W końcu, aby coś zacząć od nowa, najpierw trzeba uporządkować stare. Więc załatwili sprawę po przyjacielsku: zarządzili wymianę zdemaskowanych agentów na neutralnym gruncie; Amis dowieźli do Wiednia całą dziesiątkę, a Rosjanie zwolnili z obozów karnych i więzień czterech rodaków. Ponoć ci wysługiwali się Zachodowi, choć oni sami twierdzili, że walczyli o demokrację… - jakby nie wiedzieli, że w Rosji uchodzi to za to samo.
Wypuszczono ich jak stali: rosyjscy dysydenci wylądowali za granicą w więziennych łachach, pewnie ku przestrodze dla innych marzących o demokratyzacji w kraju Władimira Putina, a rosyjscy szpiedzy wrócili z Zachodu eleganccy i pachnący. Amerykańscy komentatorzy złapali się za głowy: cóż to ze deal? Za dziesięcioro ruskich… czterech Rosjan? Czy Obamie padło na mózg? To „największy skandal od zakończenia zimnej wojny”, roztrąbiły się media za oceanem. Wkrótce jednak emocje opadły, a na łamach kolorowych magazynów i ekranach pozostała tylko ona: agentka „00Sex”.
Taki właśnie medialny przydomek zyskała urodziwa 28.latka, Anna Wasiljewna Chapman, która duszą i ciałem służyła swej rosyjskiej ojczyźnie. Niby nieśmiałe, uwodzicielskie spojrzenie, długie, rude włosy, piękna, szczupła figura, piersi…, mmmm, do tego dyplom uniwersytecki… - kolorowe magazyny nie ustawały w zachwytach nad koleżanką po fachu dawnego szpiega KGB, obecnie prezydenta Wańki-wstańki Putina. Nowa bohaterka ZSRR, pardon, Rosji, oficjalnie pracowała w Nowym Jorku, jako maklerka nieruchomości. Mieszkała w luksusowym apartamencie, w bankowym kwartale na Manhattanie. Przed aresztowaniem ta urodzona w Wołgogradzie kobieta, notabene córka oficera KGB Wasilija Kuszczenki, znana była przede wszystkim ze słabości do przyjęć wydawanych przez ludzi bogatych i wpływowych. Jak się okazało, była to jej prawdziwa praca, sterowana z Moskwy, której efekty sprawozdawała co środę łącznikowi z rosyjską centralą. Najczęściej drogą elektroniczną z różnych miejsc - z kawiarni, z czytelni, czy z centrum handlowego. Dane z jej laptopa w ciągu paru sekund trafiały poprzez bezprzewodowy system bluetooth na przenośnego kompa stojącego w pobliżu agenta. Niekiedy kupowała do jednorazowego użytku telefony komórkowe, skąd pod przybranymi nazwiskami wysyłała zakodowane esemesy.
Poza granicami Rosji agentka „00Sex” znalazła się dzięki ojcu, któremu ta sama centrala dała zadanie transferowania pieniędzy na cele operacyjne i gaże dla szpiegów, a nazwisko Chapman i brytyjskie obywatelstwo zdobyła dzięki małżeństwu z poddanym Jej Królewskiej Mości. Gdy facet okazał się nieprzydatny, zabrała manatki i wyjechała za ocean z nowymi papierami i misją. Zapomniała tylko wziąć ze sobą różne „rozbierane” fotografie zrobione przez byłego ślubnego, które ten z zemsty puścił później w świat. Ale, po prawdzie nie miało to znaczenia, ponieważ po powrocie do ojczyzny „00Sex” rozebrała się ochoczo na użytek fotografów z męskiego magazynu „Maxim”. Pewnie ze szczęścia, że uniknęła w USA chodzenia przez 25 lat w tych samych, więziennych ciuchach.
W kraju przywitano ją jak bohaterkę. Wkrótce po Moskwie gruchnęła plotka, jakoby miała aferę miłosną z Putinem. Nie potwierdzam i nie zaprzeczam, w końcu Wołodia z „urodą silną jak cios” również pokazuje się toples, a to na koniu, to na rybach i gdzie się tylko da, aby wszyscy mogli zobaczyć, że sroce spod ogona nie wypadł. Po rozlicznych wywiadach nowa bohaterka ZSRR - pardon, wciąż mi się myli - Rosji, popróbowała trochę sił na wybiegach dla modelek, wreszcie przycupnęła w prywatnej stacji RenTv, która zatrudniła ją do prowadzenia programu „Tajemnice świata z Anną Chapman”, (a propos, Zjednoczone Królestwo odebrało jej obywatelstwo, ale nazwiska pozbawić nie mogło…), objęła też kierownictwo w redakcji „Venture Business News”. A wdzięczność dla Putina za wydobycie z więziennej celi agentka „00Sex” zamanifestowała wszem wobec poprzez wstąpienie do partii jego zwolenników (Jedynej Rosji).
Na tym nie koniec. Dziś o Chapman znów głośno. Gdy ze Stanów uciekł niejaki Edward Snowden, który wyśpiewał Putinowi informacje o inwigilacji zagranicy przez amerykańskie służby NSA, po czym poprosił go o azyl, „00Sex” zaćwierkała w lipcu na twitterze: „Snowden, will you marry me?!” Ona lat 31, wciąż niczego sobie, on lat 30, właściwie, czemu nie miałby odpowiedzieć na jej oświadczyny: „tak”? Ale, trzy miesiące już minęły, a odpowiedzi nie słychać. Moderator amerykańskiej stacji telewizyjnej NBC News Richard Engel postanowił dowiedzieć się, co z tym ślubem u źródła i zahaczył Chapman, czy jej związek ze Snowdenem już - że tak powiem - consummatum est. Anna nagle spoważniała i rzuciła krótko: „Nie będę o tym rozmawiać!”. Jakże to, zdziwił się Engel, przecież publicznie spytała Snowdena, „czy weźmie z nią ślub”, więc niech teraz publicznie odpowie: „Myślałaś poważnie, czy był to tylko kawał?”, drążył naiwnie dziennikarz NBC. Tego dla „00Sex” było już za wiele: „Na tym kończymy”, odparła i opuściła studio.
Jaki kawał… - moderatorze Engel! - …rosyjskie służby nie żartują. I radzę również z nich nie żartować. Jak mawiał Napoleon Bonaparte: „Nigdy nie wierz szpiegom, oni są tylko źródłem większych kłopotów”. A co na to wszystko prezydent Obama, który koniecznie chciał się zaprzyjaźnić się z Putinem? Nic. Obama nie zna francuskiego…
Klaser
/ Style Definitions / table.MsoNormalTable {mso-style-name:Standardowy; mso-tstyle-rowband-size:0; mso-tstyle-colband-size:0; mso-style-noshow:yes; mso-style-priority:99; mso-style-qformat:yes; mso-style-parent:""; mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt; mso-para-margin:0cm; mso-para-margin-bottom:.0001pt; mso-pagination:widow-orphan; font-size:11.0pt; font-family:"Calibri","sans-serif"; mso-ascii-font-family:Calibri; mso-ascii-theme-font:minor-latin; mso-fareast-font-family:"Times New Roman"; mso-fareast-theme-font:minor-fareast; mso-hansi-font-family:Calibri; mso-hansi-theme-font:minor-latin; mso-bidi-font-family:"Times New Roman"; mso-bidi-theme-font:minor-bidi;}
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/76186-nigdy-nie-wierz-szpiegom
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.