Proces „dupka”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. www.sxc.hu
Fot. www.sxc.hu

Mały Fritz musiał za karę napisać sto razy: "Nie będę mówił ty do pana nauczyciela". Następnego dnia przyniósł zeszyt, w którym napisał to zdanie razy trzysta. Zdziwiony wychowawca pyta: "Miało być sto…?" Na to uczeń: "Chciałem ci zrobić przyjemność, bo ja cię po prostu lubię…"

Wśród niemieckiej młodzieży krąży wiele tzw. szkolnych kawałów, ale sprawa traktowania nauczycieli przez uczniów nie jest bynajmniej taka śmieszna. Niedawno pisałem o wojnie wypowiedzianej przez radę hanowerskiego liceum dziewczętom przychodzącym na lekcje w wydekoltowanych bluzkach i bez biustonoszy, z odsłoniętymi pępkami i pośladkami. Rzecz jasna, uczniom więcej „ciała” się podoba, gorzej z ciałem pedagogicznym; dyrektorka tej placówki uznała, że szkoła to nie plaża i zaczęła odsyłać dziewczyny do domów. Więc młodzi płci obojga zareagowali protestem, że gwałci ich wolność, tłamsi indywidualny rozwój, swobodę samokreacji, osobowość i takie tam argumenty. Ów hanowerski spór przekształcił się w ogólnoniemiecką debatę, gdzie właściwie leżą granice nauczycielskich i uczniowskich praw.

Pedagodzy przekonywali, że nie chodzi wyłącznie o to, iż skąpy przyodziewek dziewcząt przeszkadza w klasach w koncentracji.

Wszechobecny „seksizm” i obniżanie poprzeczki moralności powoduje, że pierwszy stosunek płciowy ma za sobą około 70 proc. siedemnastolatek, systematycznie rośnie też liczba współżyjących czternastolatek – argumentowali w oparciu o dane statystyczne.

Niemal równolegle z próbą sił między hanowerską młodzieżą i nauczycielami rozegrała się sprawa Tiny z berlińskiego Liceum Kurta Tucholsky`ego. Ta rudowłosa uczennica do południa ślęczała nad książkami, a po zmierzchu pochylała się nago nad bywalcami „Domu wariatów”, czyli Night Clubu „Tollhaus”. Za dziesięć minut tańca w sandałkach dostawała słownie sto euro. A, że Tina miała 18 lat, dyrekcja szkoły była bezsilna. Pozostało jej tylko odczekać, aż uczennica zdała maturę i opuściła jej mury.

Nauczyciele, notabene nie tylko w RFN, coraz częściej skarżą się na osamotnienie w wychowywaniu młodzieży, która coraz bardziej wchodzi im na głowy.

Nie tak dawno belgijscy pedagodzy po kilku przypadkach pobicia przez uczniów zaczęli masowo ubezpieczać się od… szkód cielesnych. Achim Jülicher, nauczyciel ze szkoły w Lemgo (Nadrenia Północna-Westfalia) nie chciał wyżalać się rodzicom na zachowanie ich dzieci, ani prosić dyrekcji o interwencję, ani wydawać pieniędzy na towarzystwa asekuracyjne. Wziął sprawy w swoje ręce – zatrudnił prawnika i wspólnie wystukali na komputerowej klawiaturze pozew do sądu przeciw uczennicy Jacqueline K. Poszło o to, że ta siedemnastolatka, zamiast zwracać się do Jülichera per „panie profestorze”, nazywała go „dupkiem”, „popaprańcem” „sukinsynem”, „czubkiem”, „k…wskim pomiotem”, „poronionym bękartem” itd., itp. Wychowawca długo znosił te obelgi, wreszcie stracił cierpliwość i wytoczył uczennicy bezprecedensowy proces za nieustające zniewagi oraz naruszanie jego godności osobistej i zawodowej.

Jacqueline zjawiła się w sądzie z gładko przyczesanymi włosami, w białej bluzce i w skromnej spódnicy, a za zachowanie na sali rozpraw mogłaby otrzymać „szóstkę”. Dla odświeżenia jej pamięci oskarżyciele przytoczyli wszystkie wyzwiska, którymi obrzucała pana „psora”, co notabene było powodem wykluczania tej małolatki z klasowych wycieczek. Jacqueline usprawiedliwiała się:

Bo ja nie mogłam się z panem się dogadać, nigdy nie umiał mnie zrozumieć, dostawałam zawsze gorsze stopnie, a mnie bolała głowa i miałam zapalenie pęcherza… A dla pana Jülichera byłam zawsze symulantką i wagarowiczką. No i eksplodowałam…

Gadu-gadu…, „eksplozji Jacqueline było wiele. Gdy sama to sobie uzmysłowiła, za radą obrońcy czy też z własnej woli jej atak przekształcił się w skruchę. W końcu przyznała, że „nie powinna mówić takich rzeczy” i, że jest jej „przykro”. Jednak sędzia Uwe Kaboth nie uwierzył w tę nagłą metamorfozę nieletniej pozwanej i orzekł karę 30 godzin pracy - kolejno: z maluchami w przedszkolach, doglądania pacjentów w szpitalach i obsługiwania pensjonariuszy w domach starców.

Czy uczennicę Jacqueline coś to nauczyło? Nie wiem. Co za dotyczy pana Jülichera - proces wygrał, lecz niewiele to znaczy. Prócz satysfakcji z sądowego werdyktu jego największym osiągnięciem było to, że koledzy nauczyciele zaczęli otwarciej mówić o swych problemach z młodzieżą. Poza tym, wychowawca z Lemgo może mówić o szczęściu, bo przecież mogło być tak jak w innym kawale ze szkolnego zbioru:

Nauczyciel pyta Fritza, kto jest największym poetą w dziejach niemieckiej literatury, a Fritz cedzi spode łba: - Bo ci przyp… Na to zbulwersowany pedagog: - Jak śmiesz, jak ty się zachowujesz…, odpowiedz natychmiast na moje pytanie! A uczeń swoje: - Ostatni raz ostrzegam, zaraz ci przyp… Zdenerwowany nauczyciel pędzi na skargę do sekretariatu. - …A jak wygląda ten uczeń? - pyta dyrektor. - Taki mały, rudy, z kółkiem w wardze… - opisuje wychowawca. Na to dyrektor: - Aaa, ten…, no ten to na pewno by ci przyp….

A propos niemieckiego poety: jak pisał przed ponad dwustu laty Johann Wolfgang von Goethe: „Dzieci mogłyby rodzić się wychowane, gdyby rodzice byli wychowani”. Święta prawda! I ponadnarodowa!

Klaser

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych