Jak się wydaje rośnie presja USA na europejskich członków NATO w zakresie zwiększenia wydatków na obronność. Cel zbożny, ale nie tylko owca cała (czyli bezpieczna), ale i wilk syty, bo przecież Stary Kontynent ma kupować za wiele miliardów dolarów broń i amunicję za „Wielką Wodą”.
Pojawiające się na ten temat informacje w brytyjskich mediach należy traktować jako środek nacisku na europejskich członków Organizacji Traktatu Północno-Atlantyckiego. Podanie nawet rzekomej daty 2027 roku pokazuje, że Waszyngtonowi zależy na czasie. Chodzi oczywiście o składanie zamówień na produkty amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego. Wiadomo, że od zamówienia do jego zrealizowania przy obecnym nasyceniu podaży upłyną całe lata. Ale rozwarte nożyce między popytem na broń i amunicję a ich podażą mogą zaowocować nawet wieloletnimi planami eksportowymi dla przemysłu militarnego „made in USA”.
Nie oburzajmy się, że Amerykanie dbają o własne interesy. Możemy się tylko tego od nich uczyć. Zresztą oferowanie nam amerykańskiego sprzętu i powiązanie go ze znaczącym wzrostem proc. PKB państw NATO na obronność może, obiektywnie biorąc, rzeczywiście zwiększyć bezpieczeństwo naszego kontynentu. Z drugiej strony jednak warto wiedzieć, że na zbrojenia kraje członkowskie OTAN (francuski skrót NATO) wydają już w tej chwili dziesięć razy więcej niż Federacja Rosyjska!
Ciekawe, jak amerykańskie przecieki w anglosaskich mediach skomentuje sekretarz generalny NATO Holender Mark Rutte (uprasza się media w Polsce ,aby łaskawie prawidłowo pisali jego imię: to nie żaden Marc, tylko właśnie Mark!). Otóż na pewno nie skomentuje, bo jest na tyle sprytny, że wie iż na pewno media i eksperci natychmiast wypomnieliby mu, że jako wieloletni premier Królestwa Niderlandów (w latach 2010-2024) był twarzą niepodwyższania wydatków (sic!) swojego kraju na obronność. Co więcej, jego rząd nawet gdy przymierzano holenderskiego premiera do „jedynki” w NATO publicznie oświadczał, że Królestwo Niderlandów nie tylko w najbliższym roku, ale też przez kilka najbliższych lat nie osiągnie pułapu 2 proc. PKB przeznaczanych na obronność.
Swoją drogą wybór akurat szefa rządu kraju, który tego wymogu z 2014 roku (szczyt NATO w Davenport w Wielkiej Brytanii) nie spełniał, było i jest demoralizujące.
Oczywiście można ubolewać i nawet biadolić, że Stany Zjednoczone Ameryki dość brutalnie walczą o swoje interesy ekonomiczne. Z drugiej strony jednak to za obecnej kadencji prezydenta Donalda J. Trumpa liczba krajów spełniających kryterium z Daverport wzrosła z siedmiu (za prezydenta Josepha R Bidena) do dwudziestu trzech.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/747525-amerykanska-presja-na-europe
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.