Szef niemieckiej dyplomacji Johann Wadephul powiedział, że „robienie interesów na Zagładzie jest odrażające” i „musi zostać powstrzymane”. Dodał, że oczekuje, iż w Niemczech nie będą odbywać się więcej aukcje pamiątek po ofiarach zbrodni nazistowskich. Znając życie i postawę Berlina, zakończy się pewnie tylko na słowach.
Był to pierwszy komentarz Wadephula dotyczący licytacji pamiątek i dokumentów po więźniach niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych przez Domu Aukcyjnego Felzmann w Neuss, ostatecznie odwołanej m.in. po protestach z Polski.
Coś takiego jest po prostu absolutnie niedopuszczalne i musimy mieć świadomość, że mamy etyczny obowiązek wobec ofiar, aby takie działania uniemożliwiać
— stwierdził minister spraw zagranicznych Niemiec na początku swojej podróży zagranicznej do kilku krajów bałkańskich.
Cytowany przez agencję DPA dyplomata poinformował, że rozmawiał z szefem polskiego MSZ Radosławem Sikorskim o „niewiarygodnym procederze”. Obaj mieli być „całkowicie zgodni, że próba robienia interesów na zbrodni Zagłady jest odrażająca i musi zostać powstrzymana”.
Szef niemieckiej dyplomacji stwierdził, że „oczekuje, iż cała sprawa zostanie wyjaśniona i (…) tego typu aukcje nie będą odbywać się w Niemczech”.
Haniebna aukcja
Przypomnijmy, Dom Aukcyjny Felzmann w Neuss miał rozpocząć sprzedaż prywatnej kolekcji, obejmującej dokumenty i przedmioty związane z ofiarami niemieckich, a także sowieckich zbrodni podczas II wojny światowej. Przeciw aukcji zaprotestował m.in. Międzynarodowy Komitet Oświęcimski, jak również polskie władze, co zapoczątkował prezydent Karol Nawrocki.
Na liście obiektów przeznaczonych do sprzedaży przez Dom Aukcyjny Felzmann w Neuss - jak podała gazeta „Frankfurter Allgemeine Zeitung” - wyszczególnione były 623 pozycje. Wśród dokumentów był list więźnia z Auschwitz „o bardzo niskim numerze” do adresata w Krakowie. Cena wywoławcza miała wynieść 500 euro. Diagnozę lekarską z obozu koncentracyjnego Dachau, dotyczącą przymusowej sterylizacji więźnia, wyceniono na 400 euro. Karta z kartoteki Gestapo z informacją o egzekucji żydowskiego więźnia w getcie Mackheim w lipcu 1942 r. miała mieć cenę wywoławczą 350 euro. W katalogu znajdował się też antyżydowski plakat propagandowy oraz gwiazda Dawida z obozu koncentracyjnego Buchenwald.
Słowa, słowami. Doskonale bowiem wiemy, że prawdziwym „etycznym obowiązkiem wobec ofiar” (cytując samego szefa niemieckiego MSZ) byłoby nie tylko zwrócenie zagrabionych dzieł i artefaktów, ale także wypłacenie należnych Polsce reparacji.
olnk/PAP/wPolityce.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/745910-szef-niemieckiej-dyplomacji-zabral-glos-ws-haniebnej-aukcji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.