„Piekło zamarzło”, „piorun z jasnego nieba!”, komentarze w polskich mediach są miarą konsternacji na wieść, że merem jednego z największych miast świata, Nowego Jorku, został 34-letni Hindus, urodzony i wychowany w Afryce, muzułmanin.
Choć właściwie nie powinniśmy się dziwić. To jedynie ciąg dalszy zjawiska: imigranci, których rodziny 40-50 lat temu przybyły do Europy/ Ameryki, sięgają po najwyższe stanowiska w państwie. Prezydent Barack Obama, pochodzenie kenijsko – amerykańskie, Kamala Harris rodem z Indii i Jamajki, przybysz z Indii premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak, wicepremier w rządzie Keira Starmera David Lammy z Gujany, szefowa partii konserwatywnej Kemi Badenoch z Nigerii, mer Londynu, Pakistańczyk, muzułmanin z niejasnymi powiązaniami z Państwem Islamskim, to tylko kilka przykładów tej tendencji. Rodzice Zohrana Mamdaniego – światowej sławy reżyser filmowa Mira Nair i dziewiąty na liście „najbardziej opiniotwórczych intelektualistów” brytyjskiego „Prospect Magazine” i amerykańskiego „Foreign Policy” naukowiec – to z kolei Hindusi, których rodziny po 1947 roku czyli podziale kraju na Indie i Pakistan, wyemigrowały do Ugandy. A po ekspulsowaniu Azjatów przez szalonego gen. Idi Amina, który tym samym spowodował zapaść handlu i usług, znaleźli się w Stanach Zjednoczonych. Czyli dziedzictwo kulturowe i etniczne Zohrana Mamdaniego, to Indie, Afryka – urodził się w Kampali - potem Stany Zjednoczone, religia to islam. Czy mieszkańcy Nowego Jorku mogli sobie wymarzyć mera lepiej rozumiejącego potrzeby mniejszości etnicznych? A jednak, a jednak…
Słyszałam na własne uszy jak jeden z polskich korespondentów opowiadał, że Mamdani „to symbol rosnącej w Partii Demokratycznej radykalnej młodzieżówki”, co jest i zarazem nie jest prawdą, bo to one-off case, przypadek jedyny w swoim rodzaju. O paradoksie, bliżej był Tomasz Lis, który porównał zwycięstwo tego młodego demokraty do 11 września 2001 roku. Kiedy jednak przypomnieć sobie, co wyrabia Sadiq Khan w Londynie, rosnącą siłę i znaczenie muzułmanów w zachodnich parlamentach, samorządach, mediach, organizacjach pozarządowych, przestajemy się dziwić Lisowi. Sam Mamdani określa się wprawdzie jako „demokratyczny socjalista”, ale hasła, które głosił podczas kampanii wyborczej, to czysty komunizm, lewicowy populizm – bo i taki istnieje. Wszystkie obietnice, jakie wówczas padały wprost porażały brakiem realizmu! Oczywiście, podniesienie podatków dla najbogatszych, podwojenie wydatków na mieszkalnictwo komunalne, darmowa komunikacja miejska, zamrożenie cen wynajmu mieszkań – ważne w Stanach Zjednoczonych, gdzie większość ludzi to najemcy - darmowe żłobki i przedszkola, sklepy, należące do miasta dystrybuujące żywność za darmo, etc. Nawet komuniści nie byli w swoich obietnicach tak hojni! I powoływał się na socjalistycznego kandydata na prezydenta – któremu zresztą marnie poszło! – Eugene’a Debsa oraz – co jest już jawną hucpą – na premiera Indii Jawaharlala Nehru, polityka wielkiego kalibru, który po 400. latach kolonializmu próbował zintegrować rozbity na księstwa subkontynent. W polityce zagranicznej Mamdani Jr deklarował swój „pan-afrykanizm”, bliskość linii politycznej Nelsona Mandeli, obiecywał wsparcie dla „pokrzywdzonego narodu palestyńskiego” i bronił się przed zarzutami antysemityzmu. A swoją agendę obyczajową zawarł w słowach „wierzymy w konieczność stawania w obronie tych, których kochamy – nie ważne czy jesteś imigrantem, członkiem społeczności trans, czarnoskórą kobietą, samotną matką czy kimkolwiek innym, przypartym do muru”. I przypieczętował to wszystko deklaracjami – „Nowy Jork – schronieniem dla wspólnoty LGBT” i „zwiększymy nakłady na walkę z mową nienawiści”. Po usłyszeniu kilku wystąpień wyborczych nie ma wątpliwości kim jest Zohran Mamdani i jaką będzie uprawiał politykę. W wyborach uczestniczyło ok. 2 mln mieszkańców Nowego Jorku, Mamdani zdystansował byłego gubernatora stanu Nowy Jork, także demokratę, Andrew Cuomo / 41%/ i republikańskiego aktywistę o polskich korzeniach Curtisa Sliwę /7%/. Żaden z nich nie miał szans na wygraną. Zwyciężyła tendencja „etniczne jest piękne” i „muslim is beautiful”.
Lepsze warunki życia?
Ale czy te „czarnoskóre kobiety” i „samotne matki” będą miały teraz lepsze warunki życia? Ha, na pewno społeczność trans. Czy nastąpi „złoty wiek” i „słońce zmian wzejdzie nad Nowym Jorkiem”? Kluczem do zrozumienia, kim jest nowy mer Wielkiego Jabłka jest termin „lewica kawiorowa”. W Wielkiej Brytanii zaliczają się do niej reżyserzy jak Ken Loach, Mike Leigh czy aktorzy jak Emma Thompson. Bardzo zamożni, zawsze głosujących na labourzystów, liberalnych demokratów lub zielonych, zwolennicy obalenia monarchii. Ale mamy także lewicowo-liberalny światowy jet-set, a w nim takie gwiazdy jak Bill Gates, Steven Spielberg, Jane Fonda, Ted Turner, George Clooney, etc. Gdzieś w tej przestrzeni „między” plasują się rodzice nowego mera amerykańskiej metropolii, gwiazda kina Mira Nair i wykładowca uniwersytecki, guru i myśliciel, Mahmood Mamdani. A więc syn zamożnej pary, być może milionerów, reprezentujących światowy establishment filmowy i uniwersytecki, obiecuje grupie Latynosów, przybyszów z Afryki i Karaibów, dzisiejszym nieuprzywilejowanym, „nowy, wspaniały świat”. Czyli - darmowy. Dokładnie tak samo kombinowała Angela Merkel, a dziś Unia Europejska, przyjmując miliony nielegałów, mając nadzieję żywić ich z kieszeni podatników i zdobywać sobie przyszły elektorat.
Nie miałam z Mamdanim Jrem żadnych skojarzeń, dopóki w kreśleniu jego sylwetki nie padło panieńskie nazwisko jego matki – znanej postaci kina indyjskiego, a dziś światowego, Miry Nair. Autorce takich obrazów jak „Salaam, Bombay”, „Mississippi Masala”, „Kamasutra” czy „Monsunowe wesele”. Hinduska z Pendżabu, studia w Delhi, potem stypendium i dalszy ciąg nauki na Harvardzie , w międzyczasie pobyt w Ugandzie, gdzie poznała swojego przyszłego męża, Mahmooda Mamdaniego. Dość wcześnie zaczęła robić filmy i od pierwszej fabuły, „Salaam Bombay”, znalazła się na fali mody na kinematografie etniczne – chińska, afrykańskie, indyjska. Oglądałam te obrazy głównie na międzynarodowych festiwalach, interesujące, intensywne, spoza naszego doświadczenia kulturowego. „Ethnic was beautiful”, Mira Nair otrzymywała nagrodę za nagrodą, m.in. nominację do Oscara i Złotego Lwa w Wenecji, nierzadko widziało się ją w jury festiwali w Cannes czy Berlinie. Światowy, lewicowy, bardzo zamożny jet set artystyczny.
Ojciec Mamdaniego
No i ojciec Zohrana, muzułmanin z Bombaju, urodzony w 1946 roku, rok przed podziałem, kiedy Bombaj przypadł Indiom, jego rodzina wyemigrowała do Kampali w Ugandzie, a po pogromie Hindusów – dalej. Od początku był i ambitnym naukowcem, i bardzo radykalnym lewicowcem. Stypendium na uniwersytecie w Pittsburghu, magisterium na Harvardzie, specjalizacja kolonializm i antykolonializm, dziś profesor nauk politycznych i afrykanistyki na uczelni im. Herberta Lehmana i na Columbii. Oraz visiting professor na Uniwersytetach w Durbanie / RPA/, Princeton University i w New Delhi. Pośród jego wykładów pamiętnymi były: „Making Sense of Violence in Post-colonial Africa”, gdzie usprawiedliwia przemoc polityczną i „Good Muslim, Bad Muslim: America, The Cold War and the Roots of Terror”, gdzie twierdzi, że terroryści – samobójcy powinni być traktowani jako żołnierze, a terroryzm – to walka polityczna, a nie akt barbarzyństwa. Oczywiście, całej sytuacji winni są biali oraz „polityka zagraniczna USA”. I syn tego naukowca został gospodarzem największego miasta w Stanach Zjednoczonych. Sytuacja bliźniaczo podobna do Londynu - a co się dzieje w samorządach miast Midlandów, Paryża, Marsylii i innych wielkich ośrodków miejskich Europy i Ameryki?
Mamdani Jr wprowadza ideologię ojca w czyn. Skończył studia afrykanistyczne w Bowdoin College, już jako 19-latek był aktywnym działaczem społecznym, a potem w New York State Assembley, niższej izbie organu ustawodawczego stanu Nowy Jork – wyższa to Senat – gdzie zajmował się problematyką reform mieszkalnictwa, więziennictwa i policji, był także członkiem organizacji State Socialists Office i Muslim Democratic Club. Szybko znalazł się w szeregach Partii Demokratycznej, był promowany, najpierw wygrał prawybory, a potem najwyższe stanowisko w mieście. Oczywiście, ze wsparciem Berniego Sandersa, związków zawodowych, na Zachodzie zawsze „czerwonych”, no i rosnącej wspólnoty muzułmańskiej Wielkiego Jabłka, imigrantów z Bliskiego i Dalekiego Wschodu oraz Afryki. Jednak kiedy ten pupil losu mówił do swojej „klasy robotniczej”: „dotąd słyszeliście od ludzi bogatych i wpływowych, że władza nie należy do was, palce posiniaczone od podnoszenia pudeł w magazynach, odciski na palcach od kierowania rowerów dostawczych, kostki pełne blizn od oparzeń w pracy w kuchni, to nie są ręce, które powinny dzierżyć władzę” – hipokryzja sięgnęła Kosmosu. Reprezentant „lewicy kawiorowej”, pochodzący z zamożnego i elitarnego środowiska, który nigdy nie splamił się ciężką fizyczną pracą, obiecuje biedakom komunistyczny raj! Neo-marksista prezentujący starą dobrą utopię, której nigdy nie dowiezie, bo już wiadomo, że to niemożliwe! W dodatku – podobnie jak Sadiq Khan - z niepokojącymi powiązaniami rodzinnymi i środowiskowymi z radykalnym islamem. I to niepokojące zjawisko rozlewa się właśnie po całym globie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/745316-niebezpieczne-zwiazki-mamdaniego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.