Około 24 tys. osób wzięło udział w demonstracji w Paryżu przeciwko planom oszczędnościowym rządu - podało MSW Francji. Uczestnicy demonstracji krytykują politykę prezydenta Emmanuela Macrona, w tym podniesienie wieku emerytalnego i unikanie obciążeń dla najbogatszych.
Dzisiejsza demonstracja zapowiadała się jako mniej liczna niż poprzednia (z 18 września), jeszcze zanim pochód ruszył z placu w 13. dzielnicy na południu Paryża. Wśród uczestniczek protestu były dwie nauczycielki.
Od 10 lat pensje są zamrożone
— mówi PAP jedna z nich, pytana o powody, dla których przyszła na protest. Skarży się na redukcję wynagrodzenia w trakcie zwolnień lekarskich, choć - argumentuje - nauczyciele chorują, gdy chorują uczniowie. Wylicza problemy, z którymi spotyka się w pracy: niektórzy uczniowie sami są w trudnej sytuacji, to np. dzieci ze specjalnymi potrzebami, a opiekunów dla nich brakuje, podobnie jak psychologów.
Mam dzisiaj 54 lata. Szczerze mówiąc, z trudem wyobrażam sobie, bym miała pracować we właściwy sposób z młodszymi dziećmi, które mają trudności, z którymi trzeba pracować indywidualnie. Po prostu nie wyobrażam sobie, by moja kariera miała potrwać tak do 64. roku życia
— mówi. Zarzuca Macronowi, że podniósł wiek emerytalny do 64 lat i wykorzystał do tego artykuł 49.3 konstytucji. Zabieg ten pozwala na przyjęcie ustawy bez głosowania i jego użycie przy uchwaleniu reformy emerytalnej w 2023 roku wywołało we Francji falę protestów.
Druga rozmówczyni PAP, ucząca w szkole średniej na przedmieściach, mówi, że warunki pracy „pogarszają się co roku”, także dla dzieci.
Jest za mało środków (finansowych) dla przedmieść. Dzieci nie dostają tyle pomocy, ile powinny
— ubolewa.
Pretensje do prezydenta ma też uczestnik demonstracji, który przyszedł z plakatem krytykującym Macrona.
Macronowi zarzuca się wiele rzeczy, na przykład, że popiera wielkie przedsiębiorstwa i ludzi bogatych, ze szkodą dla biednych i pracujących
— tłumaczy.
Premier (Sebastien Lecornu), którego mianował prezydent, jeszcze nie utworzył budżetu, a już powiedział, że nie będzie mowy o niczym, co dotyczyłoby opodatkowania bogaczy
— dodaje.
Uważa, że nie powinno się zmieniać francuskiego modelu socjalnego i że należy zapewniać opiekę ludziom o skromnych dochodach.
To nie my powinniśmy obniżać nasz poziom życia
— przekonuje. Na plakacie, który przyniósł, zarzuca prezydentowi, że „oszczędza najbogatszych” kosztem „najsłabszych”, ponoszących koszty polityki „bez względu na koszty”. Słów tych użył Macron, ogłaszając podczas pandemii Covid-19 politykę pomocy dla firm we Francji. Pomogła ona gospodarce, ale powiększyła deficyt budżetowy, który teraz władze usiłują opanować, planując oszczędnościowy budżet na 2026 rok.
Żądania związków zawodowych
Związki zawodowe i opozycyjne partie lewicowe żądają od nowego rządu większych środków na wydatki socjalne i bardziej sprawiedliwych obciążeń fiskalnych - np. wobec koncernów i właścicieli wielkich fortun. Priorytetem lewicy jest też anulowanie reformy emerytalnej. Część tych żądań oceniana jest jako bardzo trudna do spełnienia, ponieważ podniesienie wieku emerytalnego i przyjazna polityka wobec wielkiego biznesu to znaki firmowe liberalnej polityki gospodarczej Macrona. Pracodawcy uważają, że spełnienie żądań lewicy zaszkodzi inwestycjom i spowoduje, że przeniosą się za granicę.
Według danych cytowanych przez agencję AFP, jeśli za próg względnego ubóstwa przyjąć 60 proc. średnich dochodów, to zgodnie z danymi urzędu statystycznego INSEE 15 proc. mieszkańców Francji żyje poniżej tego progu. To o 3 pkt proc. więcej niż przed 20 laty. Jest to również wysoki odsetek dla kraju należącego do światowych potęg gospodarczych.
tkwl/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/742129-protest-w-paryzu-obwiniaja-macrona-o-spadek-poziomu-zycia
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.