Trzy zbrodnie wstrząsnęły ostatnio Ameryką. Każda z nich doczekała się licznych komentarzy w mediach, które wiele mówią nam o hipokryzji tamtejszego establishmentu.
Mord w Minneapolis
27 sierpnia 23-letni Robert (Robin) Westman zaczął strzelać do dzieci biorących udział w porannej Mszy szkolnej w katolickim kościele Zwiastowania w Minneapolis. Sprawca uzbrojony w karabin półautomatyczny, strzelbę i pistolet zabił dwoje dzieci (w wieku 8 i 10 lat) oraz ranił 17 dzieci i dorosłych, a następnie popełnił samobójstwo.
Morderca uważał się za osobę transpłciową. Sześć lat temu oficjalnie zmienił płeć, choć ostatnio przyznawał, że nie czuje się ani kobietą, ani mężczyzną. Zostawił po sobie pamiętnik, którego lektura – jak określił jeden z komentatorów – jest prawdziwym „zejściem do piekieł”. Światopogląd zabójcy to mieszanina idei skrajnej lewicy, nihilizmu i antysemityzmu. Pisał wprost „nienawidzę faszyzmu”, ale szczególną nienawiść żywił do Żydów, a zwłaszcza do państwa Izrael. Deklarował, że chce zamordować Donalda Trumpa, Elona Muska lub jakąś inną ważną osobistość. Był owładnięty ideą zabijania innych, zwłaszcza niewinnych dzieci. Na magazynkach z nabojami napisał: „zabić Donalda Trumpa”, „to dla dzieci”, „gdzie jest wasz Bóg?”
Media głównego nurtu w USA zrobiły wszystko, by przemilczeć motywacje sprawcy, jego lewicowy światopogląd i orientację seksualną, a całą sprawę jak najszybciej wyciszyć. Gdyby się okazało, że był neofaszystą i chciał zabijać czarnoskórych, cała armia dziennikarzy z pewnością by to nagłośniła, a zbiorową odpowiedzialnością za zbrodnię obarczeni zostaliby chrześcijanie i konserwatyści. Po mordzie w Minneapolis niektórzy publicyści posunęli się zresztą nawet do sugestii, że Westman miał związki z ekstremistyczną prawicą, jednak mistyfikacja była szyta tak grubymi nićmi, że nie podchwyciły jej żadne wpływowe media. Pozostała więc strategia jak najszybszego puszczania w niepamięć niewygodnej zbrodni.
Mord w Charlotte
Na początku września Amerykanie dowiedzieli się o zamordowaniu Iryny Zaruckiej. Do zbrodni doszło co prawda 22 sierpnia, ale przez ponad dwa tygodnie prawda o niej była ukrywana przed opinią publiczną. 23-letnia Ukrainka znalazła w USA schronienie, uciekając przed wojną. Feralnego dnia jechała kolejką miejską w Charlotte w Karolinie Północnej. Miała na uszach słuchawki i czytała coś na ekranie swojego telefonu. Nagle została zaatakowana nożem przez 34-letniego Afroamerykanina Decarlosa Browna. Wagon pełny był czarnoskórych pasażerów, ale nikt nie próbował bronić kobiety, gdy morderca kilka razy dźgał ją nożem. Nikt z pasażerów nie przyszedł też jej z pomocą podczas długich minut agonii. Nikt nie zadzwonił na policję ani na pogotowie. Sprawca spokojnie wysiadł na najbliższym przystanku, niezatrzymywany przez nikogo.
Okazało się, że zabójca jest dobrze znany miejscowej policji. Wcześniej był czternastokrotnie aresztowany, odsiadywał też wyrok za rozbój z bronią w ręku i włamanie z użyciem przemocy. W ostatnich latach wykazywał objawy schizofrenii, ale ponieważ w Stanach Zjednoczonych na fali lewicowych ideologii zlikwidowano większość szpitali psychiatrycznych, preferując przebywanie osób z zaburzeniami psychicznymi w społeczności lokalnej zamiast zamknięcia w izolacji, Decarlos Brown trafił na ulicę. W dniu mordu schizofrenik z kryminalną przeszłością pozostawał więc na wolności.
Lokalne i ogólnokrajowe media, informując o zbrodni, ograniczyły się do paru zdawkowych i lakonicznych zdań. Vi Lyles, burmistrzyni Charlotte z Partii Demokratycznej, nota bene Afroamerykanka, pochwaliła dziennikarzy, że nie nagłaśniali sprawy. Zmowę milczenia przerwał dopiero Elon Musk. Wtedy pani burmistrz poczuła się wywołana do tablicy. Dwa tygodnie po morderstwie zabrała głos, ale w swym wystąpieniu więcej miejsca poświęciła nie zamordowanej Ukraince, lecz jej zabójcy, którego przedstawiła jako ofiarę systemu.
Gdyby to biały sprawca zamordował bez powodu czarną kobietę, te same media, które teraz przemilczały okoliczności zbrodni, na pewno nagłośniłyby sprawę na całą Amerykę. Być może ruch Black Lives Matter wywołałby nowe zamieszki uliczne, protestując przeciw supremacji białej rasy, a ofiara stałaby się ikoną kultury masowej na podobieństwo George’a Floyda. Ponieważ jednak było odwrotnie, uruchomiono inne standardy postępowania: przemilczeć.
Mord w Orem
10 września na spotkaniu ze studentami na campusie uniwersyteckim w Orem w stanie Utah 22-letni Tyler Robinson zastrzelił z karabinu snajperskiego znanego działacza konserwatywnego, założyciela organizacji Turning Point USA, 31-letniego Charliego Kirka. Morderca był skrajnie lewicowym aktywistą i zdeklarowanym homoseksualistą, mieszkającym wspólnie z mężczyzną afiszującym się jako osoba transpłciowa. Na łuskach naboi, które nie zostały wystrzelone do ofiary, znajdowały się lewicowe hasła, m.in. logo Antify czy tekst hymnu włoskich komunistów „Bella ciao”.
Większość mediów mainstreamowych w USA przemilczała te fakty, koncentrując się zamiast tego na etykietowaniu Charliego Kirka. Zastrzelony działacz przedstawiany był jako propagandysta Trumpa, antyszczepionkowiec, faszysta, transfob, homofob, zwolennik teorii spiskowych czy negacjonista zmian klimatycznych. Powtarzano nieprawdziwe zarzuty, jakoby opowiadał się np. za kamienowaniem gejów. Część publicystów twierdziła wręcz, że to on jest odpowiedzialny za panujący w Ameryce klimat przemocy. Innymi słowy: dostał to, na co zasłużył, sam się o to prosił. W tej optyce: zapracował na swój los.
To tak jakby powiedzieć: co prawda nie pochwalamy tego, co Niemcy w czasie wojny zrobili z Żydami, ale przecież ci ostatni nie byli wcale tacy niewinni – i tu można wymienić cały katalog sfabrykowanych, antysemickich oskarżeń pod adresem Żydów. Tak się fałszuje historię, relatywizując zbrodnię. Analogicznie dzieje się teraz z mordem na Kirku.
Zabójstwo Kirka wstrząsnęło konserwatywną Ameryką. Nie było jednak takiej reakcji, jak po śmierci George’a Floyda, gdy lewicowe środowiska wywołały zamieszki w całym kraju, płonęły samochody, grabiono sklepy, atakowano niewinnych ludzi. Po zbrodni w Orem chrześcijanie gromadzili się na wspólnych czuwaniach i modlitwach, podkreślając, iż nie mogą odpowiadać nienawiścią na nienawiść.
Z jednej strony mamy więc nienawiść, przemoc i mordy, z drugiej spokój, modlitwy i wezwanie do opamiętania. W mediach głównego nurtu panuje jednak inna narracja.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/740714-trzy-zbrodnie-ktore-wstrzasnely-ameryka
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.