Portal re-russia.net opublikował niedawno ciekawą analizę dwojga naukowców, Aleksandry Archipowej i Jurija Łapszyna, na temat procesu restalinizacji we współczesnej Rosji. Okazuje się, że w ciągu ostatnich 30 lat (od 1995 do lipca 2025 roku) w całym kraju odsłonięto co najmniej 213 nowych pomników Stalina. Tylko w ostatnim półroczu pojawiło się ich 16, np. na moskiewskiej stacji metra Tagańska znów można zobaczyć gigantyczną płaskorzeźbę generalissimusa, będącą wierną repliką oryginału, który został umieszczony tam za czasów Breżniewa, a usunięty za Jelcyna. W tym samym okresie otwarto też w Rosji 13 prywatnych muzeów poświęconych życiu wodza bolszewików.
Oprócz „nieruchomych” upamiętnień autorzy tekstu doliczyli się też 232 upamiętnień „ruchomych”, takich jak np. pociągi retro z portretami Stalina w Jekaterynburgu czy „stalinobusy” w Petersburgu, Penzie lub Permie, nie mówiąc już o licznych rajdach samochodowych, biegach narciarskich czy maratonach imienia Stalina.
To wszystko było nie pomyślenia za rządów Gorbaczowa i Jelcyna, gdy trwał proces destalinizacji. Jeżeli wspominano wówczas o Józefie Dżugaszwilim, to zazwyczaj w kontekście dokonanych przez niego zbrodni. Jeżeli kogoś upamiętniano, to nie kata, lecz jego ofiary, np. męczenników Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Kiedy w 1998 roku dyrektor szkoły w Czelabińsku umieścił na terenie swojej placówki popiersie Stalina, wybuchł z tego powodu wielki skandal. Dziś takie wydarzenia stały się normą.
Rehabilitacja Stalina w państwie Putina
Proces rehabilitacji jednego z największych zbrodniarzy w dziejach ludzkości nabrał tempa za rządów Putina. Pierwszym sygnałem do zmiany kursu był powrót do starego hymnu sowieckiego pochodzącego z czasów Stalina. Na początku XXI wieku współistniały jednak obok siebie jeszcze dwie narracje: jedna o geniuszu generalissimusa jako pogromcy nazizmu, druga – o milionach ofiar masowego ludobójcy.
Wyraźny zwrot w polityce pamięci zbiorowej rozpoczął się po aneksji Krymu w 2014 roku. Wprowadzono wówczas do kodeksu karnego nowe przestępstwo: „świadome rozpowszechnianie fałszywych informacji o działalności ZSRS w czasie II wojny światowej”. Na podstawie tego paragrafu ukarano np. wysoką grzywną pieniężną niejakiego Denisa Łuzgina z Permu tylko dlatego, że napisał w internecie, iż II wojna światowa zaczęła się od wspólnego ataku Niemiec i Związku Sowieckiego na Polskę. Co roku sądy w Rosji, powołując się na to prawo, skazują dziesiątki osób, w tym również na kary więzienia.
Jednocześnie zbrodnie stalinowskie przestały być tematem w mediach głównego nurtu. Gwałtownie zmalała liczba publikacji, w których pojawiają się takie określenia, jak np. „stalinowski terror”, „stalinowskie obozy” czy „stalinowskie represje”. Wzrosła natomiast liczba aktów wandalizmu, zniszczeń i dewastacji tablic upamiętniających ofiary okresu stalinowskiego.
W 2021 roku władze Rosji zakazały działalności Stowarzyszenia Memoriał – organizacji najbardziej zasłużonej dla dokumentowania zbrodni komunistycznych na terenie byłego Związku Sowieckiego. W tym kontekście przestaje dziwić fakt, że w 2023 roku na miejscu kaźni polskich jeńców wojennych w Miednoje stanęło popiersie Stalina, czyli tego, który wydał rozkaz ich zamordowania.
Powrót do przeszłości
W swej analizie Archipowa i Łapszyn pokazują, że kult Stalina łączy sobie dwie dynamiki: oddolną i odgórną. Istnieje bowiem wiele spontanicznych inicjatyw społecznych upamiętniających generalissimusa, takich jak np. muzeum Stalina w Pestowie w obwodzie nowogrodzkim, założone w 2002 roku przez pewnego emeryta, gdzie najcenniejszym eksponatem jest „gipsowe ucho Stalina”, czyli pozostałość po pomniku z czasów stalinowskich. Albo inne muzeum, otwarte w 2005 roku w Machaczkale, którego główną atrakcją pozostaje sam właściciel, występujący jako „sobowtór” Stalina.
Ten oddolny ruch oparty jest na mitologii porządku stalinowskiego. To kolejna odsłona mitu o złych bojarach i dobrym carze, który jawi się jako obrońca ludu i gwarant sprawiedliwości społecznej. Stąd biorą się często spotykane w rozmowach zwykłych Rosjan westchnienia w rodzaju: „za Stalina to dopiero był porządek”, „za Stalina coś takiego byłoby nie do pomyślenia” czy też „towarzysz Stalin by was wszystkich za to rozstrzelał”.
Na jednym z pomników, jakie mu postawiono, widnieje napis: „Stalin robił wszystko dla Ojczyzny, a nie dla własnych korzyści”. Jego admiratorzy powtarzają, że nie oszczędził nawet swoich synów, wysyłając ich na wojnę, a kiedy zmarł, na jego koncie bankowym znajdowało się zaledwie 800 rubli (jakoś dziwnie się składa, że ci sami wyznawcy nie przypominają, jaki majątek zgromadził Władimir Putin i na jak lukratywnych stanowiskach poumieszczał swoje córki).
Ta oddolna tęsknota, będąca zastępczą formą protestu, wychodzi naprzeciw zapotrzebowaniu obecnych władz na historyczną legitymizację swoich rządów. Na początku Stalin był potrzebny elitom kremlowskim do budowy mitu założycielskiego współczesnej Rosji, czyli Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Dzięki niemu stworzono nowy rytuał Dnia Zwycięstwa, który jest przedstawiany nie tylko jako pokonanie faszyzmu, lecz także jako triumf nad „wartościami Zachodu”. Wizerunek Stalina jako pogromcy nazizmu i twórcy moskiewskiej potęgi staje się historycznym uzasadnieniem obecnej polityki Putina, legitymizując wojnę, którą ten rozpętał przeciwko Ukrainie. Co znamienne, pochwała Stalina kontrastuje z potępieniem Lenina, którego obecny prezydent Rosji krytykuje za „stworzenie Ukrainy” i innych republik.
Stalin staje się dla Putina wzorem do naśladowania nie tylko jeśli chodzi o zwycięstwo nad Zachodem. Jest on także przykładem tego, jak pozbywać się oponentów w swoim własnym obozie, eliminując wrogów wewnętrznych. Pokazuje też, jak można ostatecznie rozwiązać kwestię ukraińską, wywołując celowo Wielki Głód. Staje się również głównym punktem odniesienia jako ten, który w 1943 roku powołał do istnienia Patriarchat Moskiewski, czyniąc go organem całkowicie zależnym od władz sowieckich. Służy też jako przykład udanego przestawienia całej gospodarki na cele wojenne. Czy mogą wobec tego dziwić głosy licznych propagandystów kremlowskich, mówiących, że w całych dziejach Rosji nie ma chyba lepszego drogowskazu, jak postępować w sytuacji, w jakiej znalazły się obecne władze, niż światły przykład Józefa Wissarionowicza Stalina?
Im mniej różowo rysuje się przyszłość Rosji, tym chętniej Putin sięga do przeszłości. Jak sam bowiem mówi: „Przyszłość będzie jak przeszłość, a przeszłość była cudowna”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/740521-stalin-staje-sie-dla-putina-wzorem-do-nasladowania
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.