W najbliższy poniedziałek 8 września w Norwegii odbędą się wybory do jednoizbowego, liczącego 169 miejsc parlamentu, Stortingu. Służby ostrzegają jednak, że liczne niejasności prawa wyborczego powodują wśród wyborców utratę zaufania do demokracji. Chodzi m.in. o brak limitu wydatków na kampanie wyborcze, przerzucanie kosztów na podmioty inne niż partie, a do niedawna zgodę na wpłaty od anonimowych darczyńców. Norweskie służby specjalne ostrzegają także, że Rosja będzie podejmować pośrednie i bezpośrednie próby wpłynięcia na tegoroczne wybory.
Komisja wyborcza (Valgdirektoratet) zarejestrowała 20 komitetów wyborczych, które na listach mają łącznie prawie 5 tys. kandydatów. Wśród komitetów są znane ugrupowania reprezentowane obecnie w parlamencie, ale też małe partie, o których większość Norwegów najprawdopodobniej nigdy nie słyszała.
O jednym z takich ugrupowań zrobiło się głośno w tegoroczne Święto Konstytucji obchodzone 17 maja. Podczas jazdy metrem pod Pałac Królewski w Oslo dziesiątki tysięcy Norwegów mogły zobaczyć plakaty wzywające do wstrzymania norweskiego wsparcia dla Ukrainy.
Firmująca te apele partia Pokój i Sprawiedliwość (Fred og Rettighet, FOR) oficjalnie miała na koncie bankowym 50 tys. koron (ok. 18 tys. zł), tymczasem koszt plakatowej kampanii oszacowano na ponad 1,2 mln koron (430 tys. zł). Pod naciskiem Valgdirektoratet FOR ujawniła, że pieniądze dostała od norweskiego przedsiębiorcy branży budowlanej Atle Bergego, który robi interesy z rosyjskimi władzami, a na co dzień mieszka w Murmańsku na północnym zachodzie Rosji.
Jeśli zechcę, dam im więcej
— oświadczył Berge w wywiadzie dla gazety internetowej „Nettavisen” pod koniec maja.
Regulacje dotyczące finansowania partii politycznych w Norwegii nie przewidują limitu wydatków na kampanię wyborczą ani maksymalnej wysokości wpłat od darczyńców. Pieniądze mogą wpłacać nie tylko osoby fizyczne, ale również firmy, stowarzyszenia, fundacje i związki zawodowe. Partie mają obowiązek ujawniania danych bezpośrednich darczyńców, ale jeszcze do końca czerwca br. instytucje przekazujące im datki mogły przyjmować wpłaty od anonimowych źródeł.
Skąd są te pieniądze?
Fundacja Borgerlig valgseier (BV) od lat zbierała środki na działalność różnych partii. Dostęp do nich miał tylko należący do kierownictwa fundacji adwokat Morten Garman. Mediom nie udało się uzyskać od niego informacji o źródłach pochodzenia pieniędzy. Urząd nadzorujący funkcjonowanie norweskich partii, Partilovnemnda, odradził przyjmowanie pieniędzy od BV i podobnych źródeł.
Wielokrotnie zwracałem się z prośbą o udostępnienie mi tych informacji. Moje prośby pozostawały bez odpowiedzi
— powiedział PAP dziennikarz gazety „Aftenposten” Thomas Spence.
Partia Postępu (Frp) jako jedyna przed wrześniowymi wyborami wzięła od BV 8 mln koron (ok. 2,9 mln zł). Na pytanie, czy nie boi się, że mogą to być pieniądze pochodzące z Rosji, szefowa Frp Sylvi Listhaug powiedziała, że ma zaufanie do BV.
Rosja zagrożeniem
Norweskie służby specjalne w zaprezentowanej wiosną analizie bezpieczeństwa wskazały Rosję jako kluczowy kierunek, z którego podejmowane będą pośrednie i bezpośrednie próby wpłynięcia na tegoroczne wybory parlamentarne w kraju.
W kampanii wyborczej kontrwywiad NSM skupił się głównie na zapobieganiu rozpowszechnianiu nieprawdziwych informacji oraz wykorzystywaniu fałszywych kont i tożsamości w internecie do promowania fake newsów i propagandy. Andreas Skjoeld-Lorange z NSM ocenił, że partie chętnie współpracowały ze służbami w tym zakresie. Przyznał jednak, że jego agencja nie prowadziła nadzoru nad obcymi źródłami ich finansowania.
Naszym najważniejszym zadaniem jest zadbanie o to, by obywatele nie utracili wiary w rzetelność informacji i ich autorów. To zaufanie do demokracji i jej procesów jest najwrażliwszym celem nieprzyjaznych Norwegii podmiotów
— powiedział w rozmowie z PAP Skjoeld-Lorange.
Tymczasem w raporcie Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) i Rady Europy z 2024 roku Norwegia została skrytykowana za brak strategii walki z korupcją i innymi formami wywierania wpływu na polityków. Dużo wyżej oceniona została m.in. Polska, gdzie prowadzony jest rejestr lobbystów i są przepisy zapobiegające konfliktom interesów. W Norwegii podobnych przepisów nie ma.
To jedna z przyczyn, które odpowiadają za tempo utraty zaufania do elit politycznych. Norwegowie nadal mają go dużo, ale tracą je najszybciej w Europie
— podkreślił w rozmowie z PAP Tor Doelvik z norweskiego oddziału Transparency International, współautor przywołanego raportu.
koal/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/739765-niejasne-prawo-wyborcze-zniecheca-norwegow-do-demokracji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.