Decyzja prezydenta USA była w stylu prezesa korporacji: wysyłamy amerykańską broń na Ukrainę, ale zapłacą za nią Europejczycy. Owca cała - i wilk syty. Owca cała -bo trudno zarzucić w tej sytuacji 47 lokatorowi Białego Domu, że jest nieczuły na los ofiar wojny w Europie Wschodniej i zmienia paradygmat polityki zagranicznej USA z czasów Bidena. Wilk cały- bo wyborcy Donalda Johna Trumpa nie zarzucą mu sprzeniewierzenia się obietnicom wyborczym: republikański kandydat obiecywał wszak, że jak wygra to amerykański podatnik nie będzie płacił na wojny toczone daleko od ojczyzny.
Na papierze wyglądało świetnie. Jednak rzeczywistość skrzeczy. Dopiero co Niemcy ustami swojego ministra obrony (w rządzie kanclerza Scholza ale też -kontynuacja- w gabinecie Merza) Borysa Pistoriusa, jednego najbardziej popularnych członków poprzedniego i obecnego gabinetu w Berlinie oświadczyły, że „nie możemy dać więcej”, jeśli chodzi o pomoc wojskową dla Ukrainy. Można to przetłumaczyć na język konkretów: „zero Patriotów”. Szef niemieckiego MON w wywiadzie dla „Financial Times” podkreślił, że Berlin dał już Kijowowi trzy systemy Patriot, zostało mu sześć i nie ma mowy żeby się nimi podzielił.
W tym samym mniej więcej czasie premier Czech Petr Fiala wprost powiedział, że jego kraj nie weźmie udziału w „programie Trumpa” czyli nie zapłaci Amerykanom za broń dla Ukrainy. Warto podkreślić kto to mówi. Oto bowiem czeski premier był uczestnikiem jednej z absolutnie pierwszych delegacji do Kijowa kilka tygodni po agresji Rosji na naszego wschodniego sąsiada. Bylo to wtedy , kiedy wyjazdy do Kijowa nie były jeszcze modne: towarzyszył Jarosławowi Kaczyńskiemu, Mateuszowi Morawieckiemu oraz premierowi Słowenii Janezowi Jansy w wizycie, która o wiele tygodni poprzedziła medialną pielgrzymkę Macrona, Scholza i prezydenta Rumunii Clausa Johannisa. Jeśli teraz odważny szef rządu w Pradze o 180 stopni zmienia stanowisko- to warto to przemyśleć. Oczywiście, jesienią tego roku ma wybory i nie chce ich przegrać ,stąd nagle zaczął przemawiać językiem swojego głównego adwersarza, byłego premiera Andrieja Babisa, którego partia ANO wprost mówi: „Nie” pomocy militarnej dla Ukrainy.A jednak sprawa jest głębsza.
Do tego jeszcze dochodzą oficjalne głosy sprzeciwu wobec szybkiego przystąpienia Ukrainy do UE, które w ostatnich dniach wyrazili prezydenci: Bułgarii Rumen Radew i Chorwacji Zoran Milanowicz.
To wszystko pokazuje, że geopolityczna rzeczywistość Anno Domini 2025 jest znacznie bardziej skomplikowana niż to się wydaje niektórym politykom i ekspertom…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/735299-wielka-gra-skomplikowana-geopolityczna-rzeczywistosc-ad2025
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.