Na łamach „International Affairs” ukazał się niedawno tekst jednego z czołowych intelektualistów obecnego obozu władzy, rektora Rosyjskiego Uniwersytetu Prawosławnego im. św. Jana Teologa, filozofa polityki i socjologa, profesora Aleksandra Szczipkowa pt. „Kryzys kulturalizmu, czyli przypadek Awerincewa”. Autor jest głównym ideologiem sojuszu tronu z ołtarzem, którego ucieleśnieniem pozostają prezydent Putin i patriarcha Cyryl.
Wspomniany tekst wart jest uwagi, ponieważ pokazuje kierunek myślenia, w którym zmierzają obecne elity umysłowe Rosji.
Czas „zbierania kamieni”
Dla autora nie ulega wątpliwości, że Rosja jest czymś więcej niż zwykłym państwem – jest cywilizacją, zaś Moskwa pozostaje Trzecim Rzymem, a więc jedynym centrum prawdziwego, nie skażonego wpływami pogańskimi chrześcijaństwa, co sprawia, że naród rosyjski pełni rolę „bogonośca”, a więc nosiciela Boga. W tej logice wpływy Zachodu na rosyjską duszę muszą prowadzić do skażenia jej niebezpiecznymi elementami. Ponieważ najskuteczniejsze oddziaływanie dokonuje się poprzez kulturę, największe zagrożenie stanowią ci przedstawiciele świata nauki i sztuki, którzy znajdują się pod wpływem zachodnich idei.
W tak zarysowanej perspektywie szczególnie złowrogo jawi się znaczenie osób, które chcą być łącznikami między kulturą rosyjską a europejską, pragnąc dokonać syntezy Wschodu i Zachodu. W rzeczywistości próbując doprowadzić do takiego zbliżenia, zatruwają jedynie rosyjską duszę i wiodą ją do zguby.
Nic zatem dziwnego, że w optyce Szczipkowa niezwykle destrukcyjną rolę w drugiej połowie XX stulecia odegrały takie postaci, jak reżyserzy Andriej Tarkowski i Siergiej Paradżanow, semiotyk Jurij Łotman, językoznawca Wiaczesław Iwanow, mediewista Aron Guriewicz, slawista Władimir Toporow, a nawet orientalista Lew Gumilow. Autor szczególnie wiele miejsca poświęca swemu tytułowemu bohaterowi: najwybitniejszemu XX-wiecznemu bizantynologowi – Siergiejowi Awerincewowi. Obarcza go m.in. odpowiedzialnością za promowanie paradygmatu chrześcijaństwa kulturowego, które siłą rzeczy prowadzić musi do dechrystianizacji. Ten model, zdaniem Szczipkowa, został zaimplementowany w Rosji po upadku komunizmu, prowadząc do „moralnej, kulturowej i społecznej dezorientacji”. Wraz z dojściem do władzy Putina rozpoczęło się jednak wychodzenie ze ślepego zaułka: czas „zbierania kamieni”.
Zachód, czyli droga donikąd
Autor ostrzega Rosjan przed powtórzeniem błędów Zachodu, czyli wejściem na ścieżkę, która wiedzie do obserwowanej dziś dobrowolnej apostazji całych społeczeństw, odrzucających chrześcijańską moralność, tradycję, kulturę i tożsamość, ale nawet samego Boga. Oskarża jednak o to nie tylko protestancki modernizm czy liberalne idee oświecenia, lecz samo źródło cywilizacji zachodniej, a więc jej rzymskość i łacińskość.
Chrystianizacja Europy okazała się powierzchowna i ulotna. Już epoka karolińska ożywiła naśladownictwo starożytnego Rzymu i cezarów. Europa, w duchu starożytnego Rzymu, podzieliła świat na ludzi i „barbarzyńców” – mimo że „nie ma już Greka ani Żyda, obrzezania ani nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, niewolnika, wolnego, lecz wszystkim we wszystkich jest Chrystus” (Kol 3,11). Motywy chrześcijańskie, które przenikają europejską sztukę klasyczną, miały niewielki wpływ na europejskie formy społeczno-polityczne. Chrześcijaństwo pozostało „kodem kulturowym”, ale prawdziwym zasobem pasjonarności w rozwoju Zachodu stało się właśnie zerwanie z tradycją. Dlatego misję katechizacji niechrześcijan zastąpiła kolonizacja, etykę poświęcenia wyparły legalizm, merkantylizm, a w rezultacie totalna algorytmizacja życia. Dzisiejszy skutek rozwoju Zachodu wiąże się z kultem sztucznej inteligencji – to odrzucenie kultury Księgi, władza liczby, a nie Logosu
— pisze Szczipkow.
Zagrożenie idzie z Kijowa i Rzymu
W świetle tego, co pisze Szczipkow, zrozumiała staje się niechęć do Ukraińców, którzy często definiują swoją tożsamość w kategoriach „pomostu między Wschodem a Zachodem”. To właśnie oni w dużej mierze mają być odpowiedzialni za zatrucie rosyjskiego prawosławia ideami przyniesionymi z Zachodu. Początek tego procesu datuje się na wiek XVII, gdy Rosja zagarnęła część wschodnich ziem Rzeczypospolitej łącznie z Kijowem. Okazało się wówczas, że założona przez Petra Mohyłę Akademia Kijowska stoi na znacznie wyższym poziomie intelektualnym niż rachityczne ośrodki rosyjskiego prawosławia. Nic więc dziwnego, że absolwenci owej uczelni zaczęli nadawać ton życiu religijnemu w całym imperium Romanowów łącznie z Petersburgiem. Wnieśli m.in. do tamtejszej teologii elementy łacińskiej scholastyki i metafizyki spekulatywnej, co skaziło rzekomo ducha rosyjskiego prawosławia.
Tekst Szczipkowa ukazuje także naiwność tych zachodnich konserwatystów, którzy w dzisiejszej Rosji upatrują sojusznika w globalnej wojnie kulturowej. W świetle schizmatyckiej idei Trzeciego Rzymu są oni bowiem częścią problemu, a nie jego rozwiązaniem. Jawią się jako element tej samej zepsutej cywilizacji łacińskiej, która jest z gruntu fałszywa. W tej perspektywie największym uzurpatorem pozostaje oczywiście papież z jego roszczeniami do doktrynalnej i moralnej nieomylności – to korzeń całego zła. Byłoby dobrze, gdyby katolicy na świecie uświadomili sobie ten węzłowy punkt rosyjskiej teologii politycznej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/733020-kto-chce-zatruc-rosyjska-dusze-moskiewski-ideolog-ostrzega
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.