Jej historia brzmiała jak opowieść o dobrym uczynku, ale w rzeczywistości było to przyznanie się do zbrodni wojennej - nielegalnej deportacji ukraińskiego dziecka. „Rosjanka wprost przyznała się do porwania małej Ukrainki - zrobiła to w czasie spotkania Władimira Putina z przedstawicielami organizacji „Obrońcy Ojczyzny”, które było transmitowane w telewizji” - podała Nexta.
Olga Dorokhina, która straciła syna w wojnie Rosji z Ukrainą, oświadczyła, że podczas „humanitarnej podróży” do obwodu chersońskiego „znalazła córkę”.
W czasie pierwszej ‘humanitarnej wycieczki’ do obwodu chersońskiego znalazłam córkę. Dziecko jest teraz z rodziną, jest pod opieką, pracujemy nad tym. Dla nas jest słońcem
— mówiła.
Reakcja Putina albo… jej brak
Rosyjski przywódca Władimir Putin uśmiechnął się i zamiast zapytać o to, czy dziecko ma własną ukraińską rodzinę, zapytał, ile dziewczyna ma lat, na co Rosjanka odparła, że cztery.
Rząd w Kijowie szacuje, że Rosja deportowała lub przymusowo przesiedliła około 20 tys. dzieci, m.in. pod pozorem udziału w obozach leczniczych, a deportacje trwają, bo na terytorium okupowanym znajduje się około miliona ukraińskich dzieci.
Dzieci nie są wypuszczane na terytorium będące pod kontrolą Kijowa, więc każdego dnia jest ryzyko ich deportowania
— ostrzegła ukraińska rzeczniczka praw dziecka Daria Herasymczuk.
Dotychczas Ukrainie udało się odzyskać 1221 dzieci wywiezionych do Rosji, przemieszczonych przymusowo na inne okupowane terytoria i zagrożonych deportacją. Są wśród nich nastoletni chłopcy, którym wysłano wezwanie do rosyjskich komisji wojskowych, by szli walczyć na front przeciwko swojemu narodowi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/723392-wprost-przyznala-sie-do-zbrodni-porwala-mala-ukrainke