Zorganizowana w Parlamencie Europejskim oraz dwóch hotelach w Brukseli konferencja „Make Europe Great Again” była manifestacją siły politycznej i intelektualnej prawicy na Starym Kontynencie. Prawicy, która dostała wiatru w żagle po zwycięstwie Donalda Trumpa w listopadowych wyborach prezydenckich. „Zwycięstwo” to eufemizm. Był to wyborczy nokaut, bo nie można inaczej określić faktu zdobycia przez 47 (a wcześniej 45) prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki blisko stu głosów elektorskich więcej niż ówczesna wiceprezydent Kamala Harris.
Europejska prawica od blisko trzech miesięcy dobrze czuje, że o swoich szansach w kolejnych wyborach w poszczególnych krajach UE w roku 2025 może powiedzieć sloganem wyborczym… poprzednika Donalda Johna Trumpa czyli Baracka Husseina Obamy: „Yes, we can!”. Żeby było jasne: republikański prezydent nie jest „door-openerem”, otwierającym drzwi do początku kontrofensywy prawicy i przełamania wyborczych zwycięstw lewicy. Bo to przecież prawica w ostatnich dwóch latach wygrała wybory we Włoszech, Czechach, Holandii, Belgii, Austrii i na Węgrzech lub też uzyskała drugi wynik i współrządzi- jak w Finlandii czy ma większościową koalicję parlamentarną jak w Królestwie Szwecji. Dodatkowo prawica wygrała wybory parlamentarne w Polsce, choć nie stworzyła rządu.
Zwracam też uwagę na wyborcze „dublety”, które miały miejsce w Europie, zanim Trump ponownie wygrał prezydenturę. Oto 9 czerwca w Królestwie Belgii wygrał eurorealiści przed eurosceptykami, a w jesiennych wyborach samorządowych w Republice Czeskiej na 13 regionów (województw) w 11wygrali eurosceptycy, a w dwóch eurorealiści. Dodajmy do tego najlepszy w historii Republik Francuskiej wynik prawicy narodowej w przedterminowych, lipcowych wyborach do Zgromadzenia Narodowego.
Zatem wiktoria Trumpa nie wyciąga europejską prawicę z czeluści porażek, tylko zwielokrotnia jej szanse na kontynuacje zwycięstw. Oto bowiem już w przyszłym miesiącu odbędą się wybory do Bundestagu w Niemczech ,a w maju wybory prezydenckie w piątym i szóstym co do wielkości demograficznej krajów UE: Polsce i Rumunii.
Na konferencji MEGA w panelach poza ekspertami, naukowcami i dziennikarzami oraz politykami z Ameryki Północnej, Ameryki Łacińskiej i Australii wzięli udział przedstawiciele partii politycznych, które tworzą trzy różne grupy polityczne w Parlamencie Europejskim. Okazało się, że nie tylko można spotkać się i wspólnie rozmawiać, ale też, że różnice - choć oczywiście istnieją- nie są fundamentalne i są do przezwyciężenia. To krzepiąca konkluzja MEGA.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/720009-mega-krzepi