Donald Trump wezwie w przemówieniu inauguracyjnym do „rewolucji zdrowego rozsądku” – informuje amerykański dziennik „Wall Street Journal”, który uzyskał wgląd do fragmentów mowy inauguracyjnej prezydenta USA. Prognozami związanymi z rozpoczynającą się dziś prezydenturą Donalda Trumpa dzielą się także media we Francji, Niemczech czy Włoszech. „Dla UE rozpoczną się cztery burzliwe lata” - czytamy na niemieckim portalu RND, który wszakże dostrzega, że prezydentura Republikanina może przynieść dla UE także pozytywne skutki. Włoski dziennik „La Repubblica” odnotowuje z kolei, że premier Giorgia Meloni będzie jedynym szefem rządu kraju UE, który weźmie udział w inauguracji, a co więcej - „po raz pierwszy w historii II Republiki premier Włoch będzie uczestniczyć w tym wydarzeniu”.
Powracam na urząd prezydenta z przekonaniem i optymizmem, że jesteśmy na początku nowej, ekscytującej ery narodowego sukcesu. Fala zmian ogarnia cały kraj. Moje dzisiejsze przesłanie do Amerykanów jest takie, że nadszedł czas, abyśmy ponownie działali z odwagą, wigorem i witalnością największej cywilizacji w historii
— ma powiedzieć nowy prezydent Stanów Zjednoczonych w dzisiejszym przemówieniu inauguracyjnym, do którego treści dotarł amerykański dziennik „Wall Street Journal”.
Według „WSJ”, ton przemówienia będzie „bardziej optymistyczny” w porównaniu z tym przygotowanym na jego pierwszą inaugurację w 2017 r. Dziennik przypomina jednak, że Republikanin znany jest z częstych improwizacji. Ceremonia zaprzysiężenia Donalda Trumpa na 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych rozpocznie się dziś o godz. 18 czasu polskiego.
Według zapowiedzi zespołu Trumpa nowy prezydent USA zacznie drugą kadencję od wydania około 100 rozporządzeń. Mają dotyczyć m.in. dodatkowych restrykcji na granicy, poluzowania regulacji dotyczących wydobycia ropy naftowej, nałożenia nowych ceł oraz zmian w pracy urzędników państwowych.
Izraelski minister w CNN pozytywnie o zaangażowaniu Trumpa w sprawę Strefy Gazy
W rozmowie z CNN zaangażowanie USA oraz nowego prezydenta Donadla Trumpa pozytywnie ocenia minister spraw zagranicznych Izraela Gideon Saar.
Saar podkreślił rolę Trumpa, ale zaprzeczył, jakoby jego administracja zmusiła rząd Izraela do zrobienia czegokolwiek wbrew swojej woli.
Współpracowaliśmy, by osiągnąć cel, który był dla nas bardzo istotny, a prezydent Trump był bardzo pomocny w osiągnięciu tego celu
— powiedział.
Minister nie zgodził się z twierdzeniem, że wszystkie cele Izraela w wojnie przeciwko Hamasowi w Strefie Gazy zostały osiągnięte.
Meloni jedynym premierem kraju UE na zaprzysiężeniu
Premier Włoch Giorgia Meloni będzie jedyną szefową rządu kraju UE na zaprzysiężeniu Donalda Trumpa - pisał wczoraj włoski dziennik „La Repubblica”. Gazeta odnotowuje przy tym, że po raz pierwszy w historii II Republiki premier Włoch będzie uczestniczyć w tym wydarzeniu.
Jak zauważa rzymska gazeta, Meloni chce „wyprzedzić” innych europejskich przywódców i jako pierwsza spotkać się z już urzędującym prezydentem Stanów Zjednoczonych, jeszcze przed brytyjskim premierem Keirem Starmerem.
To szef rządu w Londynie jest tradycyjnie pierwszym gościem nowego prezydenta USA
— wyjaśnia.
Celem włoskiej premier jest to, by wpisać się szybko w nową „geografię władzy Trumpa” i przeprowadzić z nim rozmowę
— dodaje włoski dziennik.
Odnotowuje, że szefowej rządu towarzyszyć będzie w Waszyngtonie delegacja jej macierzystej partii Bracia Włosi. Obecny będzie też nowy lider partii Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, następca Meloni na tym stanowisku - były premier RP Mateusz Morawiecki.
„La Repubblica” twierdzi, że przywódcy Unii Europejskiej, „wykluczeni” z ceremonii są „zirytowani” z powodu zaproszenia dla szefowej włoskiego rządu.
Niemcy wieszczą „cztery burzliwe lata”
Gdy 20 stycznia Donald Trump powróci do Białego Domu dla UE rozpoczną się cztery burzliwe lata
— uważa niemiecki portal RND.
W Brukseli jest zgoda co do tego, że Europę spotkają głównie negatywne skutki tej prezydentury, ale istnieją również powody, dla których polityka Trumpa może mieć pozytywne rezultaty dla UE
— czytamy w artykule.
Wymieniając korzystne efekty portal pisze m.in., że „Europa staje się coraz bardziej niezależna”.
Trump bardzo często wzywał członków NATO do zwiększenia wydatków na obronę, co skłoniło wiele krajów europejskich do zwiększenia budżetów obronnych. Większość z nich przeznacza obecnie na obronność od 2 do 3 proc. swojego PKB.
Europa bierze coraz większą odpowiedzialność za własne bezpieczeństwo, uniezależniając się od USA i uzbrajając się na wypadek ewentualnych ataków i kryzysów
— czytamy.
Wśród możliwych pozytywnych skutków prezydentury Trumpa dla Europy RND wymienia także „skupienie się na europejskim obszarze gospodarczym”.
Wraz z powrotem Trumpa prawdopodobnie pojawią się dalsze środki protekcjonistyczne, w tym cła na produkty z UE.
Ale Europa przygotowuje się na to. Kraje europejskie zaczęły dywersyfikować partnerstwa handlowe i zawierać nowe umowy. Większy handel w ramach UE i pogłębienie europejskiego rynku wewnętrznego, (…), powinny sprawić, że państwa członkowskie będą mniej zależne od USA
— twierdzi RND.
Portal zwraca również uwagę, że niekonwencjonalny styl przywództwa Trumpa i jego ostra krytyka UE mogą wzmocnić spójność europejską i zbliżyć do siebie społeczność europejską
— czytamy w artykule.
Nacjonalistyczna retoryka Trumpa i nacisk na ideę „America First” już podczas jego pierwszej kadencji doprowadziły do powrotu do wspólnych europejskich wartości: różnorodności kulturowej, wspólnych wartości, takich jak demokracja, praworządność i prawa człowieka, a także wizji kontynentu pokoju i solidarności. Dziś idea europejska jest bardziej atrakcyjna niż kiedykolwiek
— uważa RND.
Z kolei w komentarzu RND zwraca uwagę, że „jedno jest pewne: cokolwiek Trump planuje, będzie miał poparcie wielomiliardowych korporacji technologicznych, potężnych platform społecznościowych, a nawet dużych domów mediowych”.
Portal wymienia m.in. Marka Zuckerberga.
Wszystkie wysiłki na rzecz inkluzywności, które jego koncern Meta starannie budował przez ostatnie kilka lat, zostały zniesione praktycznie z dnia na dzień, a sieci Instagram i Facebook zostały radykalnie dostosowane do Trumpa. Nie trzeba być geniuszem, by zrozumieć, co to wszystko może oznaczać dla przyszłości Ameryki. W swoim ostatnim przemówieniu ustępujący prezydent Joe Biden ostrzegł przed oligarchią, która posiada ogromne bogactwo, władzę i wpływy, „co dosłownie zagraża całej naszej demokracji, naszym podstawowym prawom i wolnościom oraz szansom dla każdego człowieka”.
Wiele wskazuje na to, że będzie miał rację
— podsumował portal RND.
Portal tygodnika „Spiegel” zauważył w poniedziałek, że „ustępujący prezydent USA Biden obawia się oligarchii, a jego następca pokazuje, jak mogłaby ona wyglądać: potentaci mogli wkupić się na przyjęcie inauguracyjne Trumpa za milion dolarów. Wielu to zrobiło”.
„Wszyscy próbują pocałować pierścień” - Politico cytuje wypowiedź lobbysty z branży farmaceutycznej. Nikt nie chce wypaść z łask, podczas gdy konkurencja zyskuje wpływy dzięki wielomilionowym darowiznom
— napisał „Spiegel”
Francja o „końcu komfortowego klubu”
Francuski dziennik „Le Figaro” ocenia, że prezydentura Donalda Trumpa w Stanach Zjednoczonych oznacza koniec komfortowego klubu, który bronił wspólnych interesów Zachodu. „Przeznaczeniem Europy” - według dziennika - staje się niezaangażowanie.
W artykule redakcyjnym opublikowanym w dniu zaprzysiężenia prezydenta USA dziennik ocenia, że Trump zarówno „wobec przeciwników, jak i rzekomych sojuszników” użyje „wszelkich dostępnych metod, by uzyskać jak najlepszy ‘deal’”.
Za „doktrynę polityczną” Trumpa po jego powrocie do Białego Domu „Le Figaro” uważa „wyjątkowość kraju (Stanów Zjednoczonych-PAP), który systematycznie wybiera własną drogę i nie przejmuje się „porządkiem światowym”, jeśli ten (porządek) go nie faworyzuje”.
Dziennik ostrzega, że Europejczycy „byliby w błędzie myśląc, że wciąż jeszcze grają w tej samej drużynie, co Stany Zjednoczone”.
Byłoby „nieco górnolotne” mówienie o „końcu Zachodu” wraz z rządami Trumpa. Niemniej - ocenia „Le Figaro” - oznaczają one „ogłoszenie końca komfortowego „zachodniego klubu”, który broniłby wspólnych interesów”, a „jedynym przeznaczeniem Europy” staje się teraz „non-alignement”, czyli niezaangażowanie w bloki polityczne.
Czy kogoś dziwi histeria Francji i Niemiec - dwóch ostatnich krajów UE, które mają jakikolwiek mandat do mówienia o „obronie wspólnych interesów” czy „jednoczeniu wokół europejskich wartości”. „Europejskie wartości” to dla nich zadziobywanie krajów, których rządy im nie odpowiadają, a „obrona wspólnych interesów” - wieloletnie tuczenie zbrodniarza wojennego (co zresztą swego czasu wytknął Niemcom rzekomo prorosyjski i dażący do rozwalenia NATO Trump, podczas swojej I kadencji, czyli jeszcze przed pełnoskalową agresją Rosji na Ukrainę), po 24 lutego 2022 r. - zachowanie, jak gdyby tylko czekali, aż Ukraina wreszcie upadnie, pozorowanie pomocy, dzwonienie do Putina. Pytanie, kiedy to towarzystwo wreszcie zrozumie, że prezydent to urząd, który nakłada na sprawującego go polityka obowiązek troszczenia się przede wszystkim o interesy własnego kraju i jego obywateli, a w obecnych, trudnych czasach „inkluzywność” i możliwość zaznaczenia na Facebooku czy w Messengerze, że jest się „osobą niebinarną” to naprawdę nie są najważniejsze sprawy międzynarodowe.
aja/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/719079-zagraniczne-media-o-trumpie-niemcy-wlochy-francja-i-inni