Donald Trump jeszcze nie jest prezydentem a już swymi deklaracjami wywołuje w całym świecie wielkie poruszenie, a nawet strach wśród tych, którzy uważają się za władców ludzkości.
Zielona transformacja traci kolejnych sojuszników. „Widzi to już Ameryka. Kiedy zrozumie to Europa?”
Wszystko jest jak w klasycznym thrillerze Hitchcocka: najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie rośnie. Nie wiem czy Trump jest miłośnikiem filmów mistrza, ale działa tak jakby dokładnie znał tę zasadę budowania scenariuszy, czy też opowieści. Najpierw więc wywołał chaos oświadczając, że Stany Zjednoczone kupią Grenlandię i przejmą kontrolę nad Kanałem Panamskim. Ponadto pogroził Unii i Kandzie wysokimi cłami.
Niejako przy okazji, ale tylko po to, by ośmieszyć premiera Justina Trudeau zaproponował północnemu sąsiadowi, by został 51 stanem USA. Potem zwiększył napięcie oświadczając w czasie konferencji prasowej, że nie wyklucza podjęcia użycia siły militarnej i ekonomicznych.
Było to wielce aroganckie i krzyk podniósł się straszny ze strony Danii, Unii, Chin i kogo tam jeszcze. Niezależnie od tego czy nam się takie stawianie spraw przez Trumpa podoba, to kilka rzeczy wymaga wyjaśnienia i sprostowania zanim będziemy powielać bzdury np. eurokratów.
Otóż nie mają oni nic do gadania w sprawie Grenlandii, podobnie jak zasadniczo Dania. Ta już w 1917 roku sprzedała Stanom Zjednoczonym należące do siebie terytoria. W 1867 była też bliska sprzedaży Grenlandii, ale ostatecznie po kupnie Alaski Ameryka zrezygnowała z kolejnych milionów km śniegu i lodu.
Sprawa wróciła w 1946 roku. 5 lat wcześniej w 1941 roku kiedy Dania była okupowana przez Niemcy jej rząd na uchodźctwie oddał Grenlandię pod protektorat Stanów Zjednoczonych. Na wyspie wylądowały amerykańskie wojska i to zapobiegło zajęciu Grenlandii przez nazistowskie Niemcy. Ostatecznie do transakcji nie doszło. Sam jednak koncept kupowania terytoriów państw jak działek, czy nieruchomości jest dla Ameryki zupełnie naturalny.
Stany Zjednoczone kupują Amerykę
Stany Zjednoczone kupiły mniej więcej połowę Stanów Zjednoczonych. Najpierw była to Luizjana, którą za prezydentury Thomasa Jeffersona w 1803 roku sprzedała im wojująca z całą Europą Francja. Terytorium to liczyło 2,14 mln km. kw. i obejmowało nie tylko dzisiejszy stan Luizjana, ale ogromne tereny na zachód od Missisipi od Zatoki Meksykańskiej po Montanę. Stany Zjednoczone kupiły sobie wtedy Arkansas, Oklahomę, Missouri, Nebraskę, Kansas, Iowa, Południową Dakotę oraz porządne kawałki Teksasu, Nowego Meksyku, Kolorado, Wyoming, Montany, Minnesoty i Północnej Dakoty.
16 lat później Hiszpania sprzedała im kolejną działkę - liczącą 170 tys. km kw. Florydę. W 1848 roku Stany Zjednoczone po zwycięskiej wojnie z Meksykiem dokupiły sobie resztę Teksasu, Kolorado i Wyoming oraz całą Kalifornię, Nevadę, Utah, większość Arizony i Nowego Meksyku.
W 1867 roku Rosja sprzedała Alaskę, a głównym negocjatorem ze strony Ameryki był Polak, generał Włodzimierz Krzyżanowski. Ostania transakcja była w 1917 roku z Danią i dotyczyła Wysp Dziewiczych. Jakkolwiek koncept kupowania terytoriów państw jak działek może komuś wydawać się dziwaczny, śmieszny czy nawet niegodny cywilizowanego Europejczyka, to nie jest taki dla Amerykanów a, już zwłaszcza dla Donalda Trumpa, który przedsiębiorcą z branży nieruchomości jest.
Jeszcze w 2019 roku kiedy Trump jeszcze za swej pierwszej kadencji powrócił do pomysłu kupna Grenlandii na pomysł ten z oburzeniem zareagowała Premier Danii Mette Frederiksen, która oświadczyła
Grenlandia nie jest na sprzedaż i nie jest duńska, tylko należy do jej mieszkańców.
Była to prawdziwa i bardzo głupia wypowiedź. Skoro Grenlandia nie jest duńska, to Dania nie ma nic do gadania w sprawie tego czy aby jest na sprzedaż czy też nie.
Status wyspy jest taki, że jest ona podmiotem sui generis zawieszonym pomiędzy terytorium autonomicznym, a suwerennym państwem. Od 1979 roku Grenlandia ma własny rząd i parlament. W 2009 przyjęta została ustawa o samorządności Grenlandii, która daje jej pełne prawo do ogłoszenia niepodległości. W tej sprawie musiałoby się jednak odbyć referendum.
W ubiegłym roku powołano komisję do uruchomienia najsłynniejszego na Grenlandii paragrafu 21 z tejże ustawy, który mówi o pełnej niepodległości. Jesli więc Grenlandia ją ogłosi, a potem się Ameryce sprzeda, to Dania nie ma w tej sprawie nic do gadania.
Grenlandia milionerów
Jak mogłoby to w praktyce wyglądać opisałem w tygodniku „Sieci”. Można powiedzieć, że propozycja Trumpa była wobec Danii wręcz wspaniałomyślna. Przecież może kupić Grenlandię od Grenlandii. Leci na nią, spotyka się z premierem Mutem Egede, który w 2021 r. uzyskał w wyborach 3300 głosów i odniósł miażdżące zwycięstwo nad swym głównym rywalem Kimem Kielsenem z partii Sumut i mówi mu: Dzień dobry jestem pan Trump i mam propozycję nie do odrzucenia. Zorganizujta referendum w sprawie niepodległości i sprzedania się Ameryce, a ja zapłacę milion dolarów każdemu kto zagłosuje za.
Kładzie walizeczkę na stole i oznajmia, że jest w niej 20 mld kochanych dolarów. Tyle co na waciki, ale wystarczy. Potrzeba jakieś 20 tys. głosów, bo Grenlandia ma 56 tys. mieszkańców. A jak będzie miał gest to dorzuci 36 miliardów i każdy na Grenlandii będzie milionerem – nawet staruszek Eskimos alkoholik i nowo narodzone dziecię. Unia z Danią pokrzyczą, co najwyżej na chwilę obrażą się i tyle.
No więc na Grenlandii właśnie przebywa Donald Trump Jr. – syn prezydenta elekta. Jakby Ameryce brakowało pieniędzy to Musk może pożyczy. Wszystko to brzmi żartobliwie ale praktycznie jest wyobrażalne i realizowalne.
Dania mimo iż płaci Grenlandii 700 milionów euro rocznie to w imię walki z kolonializmem czy czymś takim sama pozbawiła się wpływu na jej ostateczne decyzje. Jeśli przez lata Grenlandczycy nie ogłaszali niepodległości to właśnie z powodu kochanych pieniążków od Kopenhagi.
Jeszcze głupsze niż wypowiedzi premier Danii są te które wygłaszają eurokraci. Np. minister spraw zagranicznych z nieistniejącego rządu Francji Jean-Noël Barrot oświadczył z patosem, że
UE nie pozwoli innym krajom atakować swoich suwerennych granic
A niby jakich granic skoro Grenlandia do Unii nie należy. Ma do powiedzenia w sprawie Grenlandii jeszcze mniej niż Dania, czyli już zupełnie nic. Grenlandia w 1973 roku weszła wraz z akcesją Danii do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, ale po 12 latach – w 1975 roku się z niej wypisała i wracać nie zamierza. Unia Europejska może sobie o Grenlandii gadać tak jak o Wietnamie albo Ghanie.
Czemu jednak Trump a z nim Ameryka wraca do sprawy Grenlandii. Główne powody dotyczą kwestii bezpieczeństwa. Na wyspie odkryto złoża gazu, ropy, diamentów, złota, uranu, żelaza i pierwiastków ziem rzadkich. Grenlandia nie ma ani kadr ani technologii by je wydobywać, więc w 2013 roku parlament podjął uchwałę, że za kochanie pieniążki może umożliwić ich eksploatację innym państwom, w tym przypadku akurat Chinom. Grenlandczycy nawet Kopenhagi nie zapytali czy im wolno.
Gardłowa jest zwłaszcza kwestia uranu oraz metali ziem rzadkich – litu, wolframu, kobaltu etc. Chiny kontrolują aż 60 proc. światowych zasobów tych surowców. Ostatecznie do biznesu z Chińczykami nie doszło i Grenlandczycy w 2021 roku ustanowili zakaz wydobycia uranu, choć mają piąte największe złoża na świecie. Grenlandia wciąż straszy Kopenhagę, że sprzeda się Państwu Środka i żąda coraz więcej pieniędzy
Chodzi więc o dostęp do surowców strategicznych. Być może po deklaracjach Trumpa, Unia Europejska się obudzi i będzie sama chciała wejść do interesu i zacznie obiecywać Grenlandczykom złote góry oraz, że im zaprowadzi jeszcze więcej unijnych wartości. Na razie Bruksela jest w głębokiej defensywie i ma tyle problemów wewnętrznych, że powinna raczej zadbać o to, by się nie rozpaść niż snuć rojenia o ekspansji.
Kolejna sprawa dotyczy szlaków komunikacyjnych. Przez Arktykę jest bliżej na Pacyfik niż przez Kanał Panamski. W te prawy nie będę się zagłębiał, bo doskonale opisał to w swym tekście „O rzekomym szaleństwie Donalda Trumpa” Marek Budzisz.
Strategiczne jest też znaczenie Kanału Panamskiego, który w 1914 roku po 10 latach budowy kosztem życia 6 tys. robotników Amerykanie oddali do użytku. Wcześniej w tym samym miejscu znanym jako Przesmyk Panamski próbowali kanał zbudować Francuzi, ale nie podołali wyzwaniu, mimo iż dekady wcześniej przekopali Kanał Sueski.
Kanał Panamski skraca żeglugę ze wschodniego wybrzeża USA na zachodnie aż o 12 tys.km. Wszystko było pięknie, stateczki sobie po amerykańskim kanale w Panamie spokojnie pływały, aż tu w ramach walki z imperializmem czy czym tam, w 1977 r prezydent Jimmy Carter sprzedał go Panamie za dolara z terminem wprowadzenia się na koniec 1999. Dokładnie wtedy po drugiej stronie Pacyfiku Chiny przejmowały Hongkong.
Przez Kanał co roku przepływa 10 – 12 tys. statków z czego ponad 70 proc. to transport amerykański. Razem to ok. 0,5 mld ton o wartości ok. 300 mld dolarów. Z tego 70 proc. to towary amerykańskie. Tymczasem niemal większość portów na Kanale, mostów i tras nad nim i wokół, wejście i wyjście z obu stron - Pacyfiku i Atlantyku kontrolują właśnie Chińczycy. Głównie poprzez firmy z Hongkongu. Amerykanom właściwie została umowa ochroniarza, ale takiego ze sklepu, a nie jednego z tych co np. premier Netanjahu ma.
Owszem wypowiedzi Donalda Trumpa są aroganckie, wręcz bezczelne, ale nie jest to głos człowieka, który zwariował. Jego działania są bardzo racjonalne i przemyślane. Chaos jaki wywołuje Trump swymi bezceremonialnymi deklaracjami jest zaplanowany.
Prezydent elekt już sprawił nam kilka miłych niespodzianek. Np. razem z Muskiem utrudni zaprowadzanie powszechnej cenzury w Unii Europejskiej. Miłym z jego strony było także to, że publicznie poniżając premiera Trudeau przyspieszył upadek polityka, który wiódł Kanadę ku katastrofie. Ze sceny politycznej znikł ktoś kto oszukiwał także nas, bo nie dotrzymywał zobowiązań sojuszniczych NATO i skąpił wydatki na obronę narodową. Zupełnie jak Niemcy kosztem naszego bezpieczeństwa kupował jaki taki spokój społeczny w Kandzie.
Na razie Trump się tylko rozgrzewa, ale już wielu władcom ludzkości robi się ciepło, a niektórym zbroja od środka rdzą się pokrywa. Prawdziwe zawody rozpoczną się za 9 dni – 20 stycznia, kiedy elekt Donald Trump położy rękę na Biblii i wypowie zapisane w amerykańskiej konstytucji słowa „Przysięgam uroczyście urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych wiernie sprawować oraz konstytucji Stanów Zjednoczonych dochować, strzec i bronić ze wszystkich swych sił”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/718285-trump-szokuje-i-kupuje-dania-i-unia-nie-maja-nic-do-gadania