Być może część z Państwa przypomina sobie następujące wydarzenie. 12 lutego 2013 roku osiem półnagich feministek z organizacji o nazwie Femen wtargnęło do katedry Notre Dame w Paryżu, by tam – jak się same wyraziły – świętować abdykację Benedykta XVI, która została ogłoszona dzień wcześniej. Lewicowe aktywistki w strojach topless dokonały w świątyni bluźnierczych czynów. Uderzeniami drągów uszkodziły też wystawiony tam złoty dzwon. Dwa lata później sąd apelacyjny w Paryżu uniewinnił działaczki Femenu, oczyszczając je z zarzutów o wandalizm i bluźnierstwo. Mało tego, nakazał wypłacić każdej z feministek odszkodowanie w wysokości 1500 euro z powodu zbyt brutalnego potraktowania ich przez ochroniarzy, którzy siłą wyprowadzili półnagie aktywistki z katedry.
Jedną z owych kobiet, które protestowały w świątyni, była 22-letnia wówczas Marguerite Stern. Dziś żałuje ona swojego czynu. Jak sama mówi:
Wtargnięcie z krzykiem do Notre Dame w Paryżu było sposobem na zniszczenie części Francji, czyli części mnie samej. Mając 22 lata, nie zdawałam sobie z tego sprawy.
Kiedy w 2019 roku katedra Notre Dame stanęła w płomieniach, Marguerite Stern płakała, czując, że traci coś cennego, co jest częścią jej samej.
Niespodziewana metamorfoza
Skąd wzięła się ta zmiana poglądów u młodej Francuzki? W latach 2012-2015 była jedną z rzeczniczek Femenu. Mówiła wówczas:
Kobiety są uciskane fizycznie, psychicznie i moralnie przez religie i ich fundamentalistów, ponieważ we Francji są ich miliony (…) Femen jest ruchem antyreligijnym i wierzy, że tam, gdzie zaczyna się religia, kończy się wolność kobiet.
Ewolucja jej poglądów zaczęła się od obserwacji, jakie szkody wyrządza ideologia gender. Najpierw sprzeciw młodej działaczki Femenu zaczęła budzić obecność transpłciowych mężczyzn w żeńskich konkurencjach sportowych. Uważała, że jest to praktyka głęboko nieuczciwa i niesprawiedliwa wobec kobiet. Nie mogła się też pogodzić z tzw. operacjami tranzycji wśród nieletnich, czyli trwałym i nieodwracalnym okaleczaniem dzieci przez operacje chirurgiczne, mające na celu zmianę ich płci.
Z czasem, gdy zaczęła zgłębiać ten problem, zrozumiała, że ideologia gender stanowi zagrożenie nie tylko dla kobiet i dzieci, lecz także dla naszej cywilizacji. W niedawnym tekście dla czasopisma „Famille Chretienne” napisała:
Transpłciowość nie tworzy, ona niszczy. Opowiada się za niszczeniem ciał, brakiem szacunku dla żywych, znoszeniem różnic między kobietami i mężczyznami, niszczeniem kultury, która nas jednoczy. Bierze się z impulsu śmierci i nienawiści do samego siebie.
Dziś Marguerite Stern przyznaje, że sprzeciw wobec transpłciowości uczynił ją francuską patriotką i konserwatystką. We wspomnianym tekście publicznie poprosiła ona katolików o przebaczenie za to, jak traktowała ich religię. Przyznała, że atakując katolicyzm, wpadła w logikę zniszczenia i nienawiści do samej siebie. Choć sama siebie uważa za osobę niewierzącą, to jednak uznaje, że tylko chrześcijaństwo jest w stanie uratować naszą cywilizację przed destrukcją i zniszczeniem. Apeluje więc, by Francja zachowała swą katolicką religię, kulturę, obyczaje i moralność.
Potrzeba rytuałów
Niedawno Marguerite Stern zaproszona została na pogrzeb 19-letniej dziewczyny Philippine Le Noir, zamordowanej brutalnie przez młodego Marokańczyka, który był już wcześniej aresztowany za zgwałcenie innej kobiety i miał nakaz deportacji z kraju, a jednak dziwnym trafem nie został wydalony z Francji i przebywał na wolności. Była aktywistka Femenu wspominała, że podczas podniosłej ceremonii pogrzebowej w katedrze poczuła się częścią wielkiej wspólnoty, częścią cywilizacji chrześcijańskiej. Była wzruszona, kiedy celebrujący Mszę ksiądz powiedział, że wszyscy obecni w tej świątyni, nawet niewierzący, są doskonale na swoim miejscu. Powiedziała sobie, że w meczecie nigdy by takich słów nie usłyszała.
Marguerite Stern uważa, że Francuzi powinni zachować swoje katolickie obrzędy. Jak mówi:
Rytuały nas jednoczą, uspokajają, czasami naprawiają i regulują nasze emocje, zakotwiczają nas w teraźniejszości, przypominając o tym, co nas poprzedzało. „Wspólne życie” to pojęcie teoretyczne, rytuały są jednym z zastosowań tego w rzeczywistości. Wiele zależy od Kościoła katolickiego i nawet niewierzący powinni walczyć o ich zachowanie.
Człowiek zastępuje Stwórcę
Marguerite Stern mówi, że tym, co ją najbardziej przeraża w transpłciowości i transhumanizmie, jest dążenie człowieka do tego, by stać się swoim własnym Stwórcą. To uzurpacja człowieka, by samemu zająć miejsce Boga. Choć ona sama – jak przyznaje – nie wierzy w Boga, to jednak w tej sprawie dochodzi do takich samych wniosków, co katolicy.
Byłej działaczce Femenu nie została dana łaska wiary, jednak kroczy ona w jej kierunku. Jest przykładem osoby, która sama nie uważa się za chrześcijanina, lecz za dziecko cywilizacji chrześcijańskiej; nie wierzy w Boga, ale szanuje wiarę chrześcijańską. Takich ludzi jest znacznie więcej i są oni sojusznikami Kościoła. Jak mówił bowiem Chrystus:
kto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.
Powyższy felieton został wygłoszony 27 listopada na antenie Radia Maryja.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/714340-byla-rzeczniczka-femenu-prosi-chrzescijan-o-przebaczenie