W komentarzach powyborczych w USA często powtarza się stwierdzenie, że Partia Demokratyczna popełniła błąd, wystawiając kandydata najgorszego z możliwych, bo niewybieralnego. Nawet zwolennicy tego ugrupowania zaczynają dostrzegać, że Kamala Harris nie posiada ani predyspozycji, ani kompetencji, by pełnić najwyższy urząd w państwie, choć jeszcze kilka tygodni temu utrzymywali coś przeciwnego. Jej brak przygotowania ujawniał się niemal przy każdej debacie czy wywiadzie, które wcześniej nie były ustawione. Kandydatka nie miała właściwie nic sensownego do powiedzenia w sprawach gospodarki, bezpieczeństwa czy polityki zagranicznej, choć będąc przez cztery lata wiceprezydentem w Białym Domu miała dość dużo czasu, by się pewnych rzeczy nauczyć. Jedyne sprawy, które ją naprawdę interesowały, to aborcja, gender czy krytyczna teoria rasy. Jej priorytety rozmijały się więc zupełnie z oczekiwaniami większości elektoratu. Dlaczego więc wybór Partii Demokratycznej padł na osobę zupełnie nieprzygotowaną do pełnienia funkcji prezydenta?
Z pozoru odpowiedź wydaje się prosta: demokraci nie mieli innego wyjścia po zmuszeniu do rezygnacji Joe Bidena, ponieważ to Kamala Harris była wiceprezydentem. To odsyła nas jednak do innego pytania: dlaczego w 2021 roku to właśnie ona została osobą numer 2 w państwie? Przypomnijmy, że wcześniej brała ona udział w prawyborach prezydenckich Partii Demokratycznej, ale musiała wycofać się z wyścigu jeszcze przed rozpoczęciem głosowań w poszczególnych stanach. Zadecydowały o tym fatalne wyniki sondaży. Prowadząc swą kampanię od czerwca do listopada 2019 roku Harris zdołała przekonać do siebie zaledwie 5 proc. wyborców swojego własnego ugrupowania. Pod względem popularności plasowała się daleko w tyle nie tylko za Joe Bidenem, lecz także za Bernie Sandersem czy Elizabeth Warren. Dlaczego więc ona?
Różnorodność, równość, inkluzywność
Wydaje się, że demokraci padli ofiarą promowanej przez siebie politycznie poprawnej strategii różnorodności, równości i inkluzywności. Skoro prezydentem został biały mężczyzna, to wiceprezydentem powinna zostać czarna kobieta. Okazuje się, że wśród 150 gubernatorów i kongresmanów tej partii, których brano wówczas pod uwagę, znajdowała się tylko jedna „kolorowa” kobieta. I to właśnie na nią padł wybór. Nie zadecydowały więc rzeczywiste kwalifikacje, lecz płeć i pochodzenie etniczne. Zwyciężyła mechaniczna i bezosobowa procedura, nieuwzględniająca osobowości, temperamentu, kompetencji i wiedzy kandydata. Gdyby te ostatnie czynniki brane były pod uwagę, Kamala Harris musiałaby zostać natychmiast odrzucona jako osoba pozbawiona należytych kwalifikacji. Zwyciężyła jednak inna logika.
Płeć i pochodzenie etniczne kandydatki nie przełożyły się jednak na poparcie dla niej w ostatnich wyborach. Wbrew nadziejom sztabu wyborczego Kamali Harris, nie zdobyła ona większej liczby głosów kobiet i kolorowej ludności niż Joe Biden, a nawet zanotowała w tych grupach poważne straty. Okazało się, że większość elektoratu nie głosowała, kierując się płcią czy pochodzeniem etnicznym kandydatów, lecz tym, co mieli do zaproponowania wyborcom. Jest oczywiście dyskusyjne, czy to ostrzeżenie zostanie właściwie odczytane przez zwolenników polityki różnorodności, równości i inkluzywności.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/713177-dlaczego-wybor-demokratow-padl-na-kamale-harris